Nie mógł w to uwierzyć. To był jego pierwszy rok nauki w
Hogwarcie, do którego nawet nie dotarł. Wciąż był w pociągu, a już zgubił
ropuchę.
- Babcia mnie zabije
jak jej nie znajdę – pomyślał blady na myśl o gniewie swej opiekunki.
Rozglądając się gorączkowo wpadł na dziewczynkę z masą długich poplątanych
włosów. Przynajmniej takie mogły się wydawać na pierwszy rzuć oka. Dopiero po
przyjrzeniu się widać było, że są rozczesane, lecz nie ujarzmione.
- Hej, uważaj jak chodzisz. Nie wiesz, że to nieładnie tak
tratować ludzi? – usłyszał przemądrzały głos dziewczynki i zmieszany spuścił
głowę.
- Przepraszam, po prostu szukam mojej ropuchy. Gdzieś mi
uciekła, a zaraz dojedziemy. Muszę ją znaleźć – powiedział czerwieniąc się. Już
teraz widać było różnicę między nimi. On był pulchnym, wystraszony chłopcem
garbiącym się w zakłopotaniu. Ona zaś była pewną siebie, nieco wyniosła,
ułożoną dziewczynką o najpiękniejszych oczach jakie kiedykolwiek widział. Wzrok
dziewczynki złagodniał widząc jego postawę i uśmiechnęła się wyciągając do
niego rękę.
- W porządku. Tylko na przyszłość uważaj. Jestem Hermiona
Granger – powiedziała wesoło, a chłopiec zrelaksował się widząc, że nie jest
zła.
- Neville Longbottom – przedstawił się z nieśmiałym
uśmiechem ściskając jej dłoń.
- Pomogę ci szukać twojej ropuchy Neville. Będzie szybciej
jak sprawdzisz tamtą część, ja poszukam tutaj – zaoferowała wskazując mu drogę.
Neville uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Dziękuje. To do zobaczenia – powiedział pełen entuzjazmu i
poszedł w stronę wskazaną przez Hermionę.
- Hermiona… Nie,
bardziej pasuje do niej Miona. Wydaje się delikatniejsze, idealne dla niej
– pomyślał rumieniąc się na swoje przemyślenia.
******
Ropuchę znalazł dopiero w Hogwarcie, a już stracił nadzieję
na jej odzyskanie. Rozradowany tym, już zdążył podpaść Minerwie McGonagall.
Zarumienił się słysząc śmiechy rówieśników i wrócił do szeregu. Czując wzrok na
sobie podniósł niepewnie głowę natrafiając na czekoladowe oczy przez które
zaczerwienił się jeszcze bardziej. Ich właścicielka, Hermiona Granger, którą
poznał w pociągu, uśmiechnęła się do niego ciesząc, że odnalazł swoją ropuchę.
Odwzajemnił gest i razem z resztą uczniów ustawił dwójkami, aby wejść do Wielkiej
Sali. Stanął na palcach szukając nowej znajomej. Szła na początku z jakąś
dziewczyną, on był na końcu.
- Może trafimy do tego
samego domu – pomyślał z nadzieją, mocniej ściskając swoją ropuchę. Kiedy
zaczęła się ceremonia przydziału bacznie obserwował Tiarę, która przydzielała
uczniów do poszczególnych domów. Gdzie trafi? Nie był zbyt mądry, ani sprytny.
Tak więc Ravenclaw i Slytherin raczej odpadają. Gryffindor? Był raczej
tchórzem. Zostaje więc Hufflepuff. Tak, pewnie tam go przydzielą. Uśmiechnął
się widząc, że na krzesełku siedzi właśnie Hermiona. Zacisnął kciuki z
nadzieją, a gdy Tiara wykrzyknęła pewnym głosem „Gryffindor” zamarł zawiedziony
patrząc jak uradowana jedenastolatka siada przy stole Gryfonów.
- Neville Longbottom – powiedziała opiekunka domu, do
którego z całego serca zapragnął dołączyć. Podszedł do krzesełka i usiadł
wystraszony.
- Ach, Pan Longbottom
– usłyszał w swojej głowie na co drgnął o mało nie spadając, czym wywołał
śmiech paru dzieci z szeregu – Do jakiego
domu by cię tu przydzielić… Nadajesz się idealnie do Hufflepuffu, ale czuję twój upór. Nie chcesz tam należeć. – zagrzmiał ponownie głos, a Neville
nieznacznie kiwnął głową.
- Pragnę być odważny, przydziel mnie do Gryffindoru, proszę
– szepnął ledwie dosłyszalnie.
- Gryffindor, tak… Sam
nie jesteś świadomy ile odwagi masz w sobie, tak więc nie pozostaje mi nic
innego… - mruczała Tiara, a serce Nevilla zabiło szaleńczo – Gryffindor! –
krzyknęła Tiara. Oszołomiony Neville zszedł z krzesełka i podszedł do stołu
siadając nieśmiało obok Hermiony.
- Gratulacje Neville – powiedziała z szerokim uśmiechem
Hermiona. Zbierając w sobie odwagę już miał zacząć rozmowę, ale nie wiedział co
powiedzieć. Dziękowanie wydało mu się zbyt banalne. A może jednak nie? W końcu
jakoś trzeba pociągnąć rozmowę. Hermiona jednak nie doczekawszy się odpowiedzi
odwróciła się do rudego chłopca, który siedział obok niej.
- Chyba Tiara pomyliła
się co do mnie. Wcale nie jestem odważny – pomyślał zawiedziony. Humoru nie
poprawiły mu nawet smakowitości, które ukazały się na stole.
******
Chciał z nią jeszcze porozmawiać, ale po swoim upadku z
miotły nie ośmielił się. Zrobił z siebie głupka. Postanowił odczekać, aż
zapomni ona o tym nieszczęśliwym wypadku, ale potem zauważył, że znalazła już
ona przyjaciół. Znał ich, dzielił z nimi dormitorium. Ron Weasley i Harry
Potter. Ten słynny Potter, który przeżył zaklęcie niewybaczalne. Nie miał z nim
szans, więc odpuścił. Nie był tak odważny jak Chłopiec-Który-Przeżył.
******
Nadarzyła się okazja. Wiedział, że cała trójka chciała się
gdzieś wymknąć. Nie wiedział gdzie i po co, ale to było nieważne. Mógł pokazać
jak był odważny. Stawić czoło samemu Harremu Potterowi! Taka okazja mogła się
już nie powtórzyć. A jednak nie udało mu się. Gdyby przegrał z Potterem
zrozumiałby. Ale to Hermiona go pokonała. Czuł się upokorzony. Chciał jej
pokazać jak odważny był. Jednak jedyne co udowodnił to swoją głupotę.
******
Drugi rok nauki. Czas szybko minął. A on przez wakacje nie
zmienił się wcale. Wciąż był pucołowatym niedorajdą. Już nie starał się pokazać
Hermionie jaki był odważny, bo prawda była taka, że tej odwagi nie miał wcale.
Tiara przydzieliła go do Gryffindoru, bo prosił. Wziął ją na litość. I po co?
Hermiona miała innych przyjaciół. Odważnych, jak ona. To co się stało pod
koniec pierwszego roku udowadniało, że cała ich trójka zasłużyła na miejsce w
Gryffindorze. On tego nie czuł, mimo przeznaczeniu mu przez Dumbledora pięciu
punktów. Pięć punktów. Hermiona i Ron dostali przecież po pięćdziesiąt punktów,
a Harry sześćdziesiąt. Jego wyczyn był niczym.
*******
Siedział w Pokoju Wspólnym kiedy usłyszał o spetryfikowanej
Hermionie. Poczuł się jakby cały jego świat się zawalił. Nie czekając na nic
pobiegł do Skrzydła Szpitalnego. Leżała tam z delikatnie otwartymi ustami,
otwartymi oczami, blada, nieruchoma, niczym posąg. Usiadł przy jej łóżku łapiąc
ją za dłoń. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Miona – wyszeptał pierwszy raz używając zdrobnienia, które
nadał jej już w pociągu na pierwszym roku. Ale wiedział, że ona go nie usłyszała.
Może właśnie dlatego ośmielił się wypowiedzieć je na głos.
- Wydobrzejesz, zobaczysz. Profesor Dumbledore z pewnością
to odkręci – mówił starając się powstrzymać szloch. Wystraszył się kroków,
które zbliżały się do Skrzydła Szpitalnego, więc szybko uciekł. Nie mógł
zostać, bo co by powiedział, gdyby ktoś się zapytał co tutaj robi? Nie był jej
bliskim przyjacielem, chociaż bardzo tego pragnął.
******
Trzeci rok. Gorszy od dwóch poprzednich. Prawie wcale nie
rozmawiał z Hermioną. Mógł ją widzieć tylko z daleka, na posiłkach, lekcjach,
czasem w Pokoju Wspólnym. Zdarzyło się, że rozmawiali raz w bibliotece. I to
tyle. Jego serce nigdy nie było tak puste.
******
Jeśli myślał, że trzeci rok był okropny to się zdecydowanie
pomylił. Czwarty rok był najgorszy. Hermiona zaczęła umawiać się z Wiktorem
Krumem. Krążyły też plotki, że romansuje z Harrym Potterem, ale w nie nie wierzył.
Przekonał się już, że Hermiona taka nie jest, a Potter był dla niej tylko
przyjacielem, nikim więcej. Kiedy usłyszał o balu wiele razy starał się zebrać
odwagę i ją zaprosić.
- Ok. Nie bądź tchórzem Neville, dasz radę – powiedział
cicho sam do siebie widząc Hermionę w bibliotece. Wziął głęboki wdech i ruszył
do Hermiony siedzącej przy jednym ze stolików. Już miał się odezwać, aby
zwrócić jej swoją uwagę i oderwać ja od czytanej książki kiedy do biblioteki
wszedł Krum. Stchórzywszy schował się szybko za regałem.
- Hermiona, wszędzie cię szukałem. Chciałem porozmawiać z tobą o balu – powiedział dosiadając się do jej stolika.
- Nie – szepnął Neville zaciskając pięści.
- Masz już może partnera? – zapytał Krum uśmiechając się do
zaskoczonej Gryfonki.
- Nie, proszę nie – szeptał Neville zaciskając mocno oczy.
- Nie, nikt mnie nie zaprosił – powiedziała Hermiona
uśmiechając się do Kruma przyjaźnie.
- Więc co powiesz na to, żebyśmy poszli razem? Dobrze tańczę
– kusił z akcentem, Hermiona zaśmiała się dźwięcznie.
- Z przyjemnością Wiktor – powiedziała zadowolona. Neville
zsunął się po regale siadając na podłodze.
- Idiota ze mnie –
pomyślał chowając twarz w dłoniach.
******
Piąty rok był przełomowy. Nie tylko wykazał się znajdując
Pokój Życzeń, ale też dzięki spotkaniom Gwardii Dumbledora polepszył
umiejętności bitewne. Częściej rozmawiał z Hermioną i z czystym sumieniem mógł
powiedzieć, że zyskał jej przyjaźń. Ale to mu nie wystarczało. Chciał czegoś
więcej. Podobała mu się, zależało mu na niej. Zauważył jak wypiękniała, nabrała
kobiecych kształtów. Nie była już przemądrzałą dziewczynką. Była młodą kobietą
o szlachetnym sercu. Inteligencji i humoru też jej nie brakowało. Była jego
ideałem. Ale co mógł jej zaoferować? Sam był tylko chudym, zgarbionym fajtłapą.
******
Szósty rok. Nigdy nie był tak pewny siebie, aby porozmawiać
z Hermioną. Szczególnie, że nie był już pucołowatym chłopcem. Wyrósł, zmężniał.
Usłyszał nawet parę razy jak dziewczyny mówiły, że stał się przystojny. To była
jego szansa. Tak. Teraz mógł wyjawić Hermionie, że chce być dla niej kimś
więcej niż przyjacielem. Okazja nadarzyła się szybko. Spotkał ją siedzącą
samotnie na Wieży Astronomicznej.
- Miona co ty tutaj robisz? – zapytał uśmiechając się.
Dopiero teraz, w świetle księżyca, zauważył na jej policzkach ślady od łez,
które starała się ukryć. Jego uśmiech momentalnie zniknął.
- Cześć Neville. Chciałam popatrzeć na gwiazdy, to wszystko
– odpowiedziała starając się przybrać pogodny wyraz twarzy. Usiadł obok niej
patrząc na jej walkę z nowym potokiem łez.
- Miona co się dzieje? – zapytał cicho, a Hermiona
zaszlochała ukrywając swoją opuchniętą od płaczu twarz w dłoniach.
- Jestem taka głupia – zaszlochała. Neville niepewnie objął
ją tuląc do siebie. Jego serce zabiło mocniej, gdy odwzajemniła uścisk wtulając
się w niego ufnie. Z troską głaskał ją po plecach starając się ją uspokoić.
- Powiedz mi dokładnie co się stało – poprosił nie mogąc
znieść jej płaczu. Czuł, że jego serce krwawi na ten widok.
- On ją całował Neville. Ron całował sięz Lavender –
szepnęła. Nie odezwał się przetrawiając jej słowa. Ron. Był zazdrosny o Harrego,
podczas gdy jej serce biło dla rudowłosego. Mimo, że pragnął, aby dziewczyna
była jego oddałby wszystko, aby Ron spojrzał na nią. Żeby tylko nie musiała
cierpieć.
- Nie jest wart twoich łez – powiedział cicho, wiedząc, że
to absolutna prawda. Hermiona uspokoiła się już nie płacząc. Wciąż siedziała
wtulona w niego patrząc na księżyc w pełni.
- Dlaczego to tak bardzo boli? Dlaczego w ogóle istnieje
miłość nieodwzajemniona Neville? – szepnęła nie zauważając bólu w oczach
chłopaka.
- Nie wiem Miona. Naprawdę nie wiem – wyszeptał chowając
swoją twarz w jej włosach.
******
Siódmy rok. Nie wróciła do Hogwartu. Wiedział, że tak będzie
lepiej, tu już nie było bezpiecznie, szczególnie dla niej. Mimo to pragnął ją
ujrzeć. Nieważne czy w ramionach Kruma czy też całującą się z Ronem. Chciał
tylko upewnić się, że była bezpieczna. Bezpieczna i szczęśliwa. Chcąc
rozproszyć swoje myśli wziął czynny udział w buncie uczniów w szkole. Nie raz
był torturowany przez Śmierciożerców, których zatrudniono jako nauczycieli. Nie
obchodziły go rany i ból jakie mu zadawali. Myśl o tym, aby to przetrwać i
zobaczyć Hermionę dodawała mu sił. Aż w końcu nadszedł ten moment. Wrócili, a
Bitwa Ostateczna rozpoczęła się na terenie Hogwartu. Nie zdążył jej zobaczyć.
Musiał ją ujrzeć chociaż przez chwilę. Była szansa, że umrze, a nie chciał
przechodzić na drugą stronę bez zobaczenia jej oczu. Przedzierał się przez
walczących, po drodze nokautując oprawców. Ujrzał ją walczącą razem z Ronem z
Nagini. Jego serce zabiło mocniej, gdy spostrzegł, że wąż szykuje się do
ostatecznego ciosu. Poczuł coś na brzuchu, jakby coś go uderzyło, ale bojąc się
o życie ukochanej, zignorował to. Mignęło
mu coś złotego na podłodze. Zapominając o różdżce podniósł przedmiot, którym
okazał się miecz Gryffindora i z okrzykiem zaatakował węża pozbawiając go
życia.
- Neville, dzięki Merlinowi! – krzyknął szczęśliwy Ron
widząc go i pocałował szczęśliwy Hermionę. Neville uśmiechnął się z trudem,
upadając na podłogę. Dopiero teraz poczuł ból promieniujący z brzucha.
- O Boże, Neville – powiedziała przerażona Hermiona
odsuwając się od Weasleya i upadła na kolana koło Longbottoma, który zaczął
pluć krwią.
- Nie wiem nawet kiedy ktoś zadał mi tą ranę. Czy to nie
zabawne? – zaśmiał się słabo. Hermiona położyła jego głowę na swoich kolanach,
podczas gdy Ron bronił ich przed atakami.
- Nic nie mów, tracisz za dużo krwi – powiedziała roztrzęsiona
Hermiona starając się zaklęciami zatamować krwotok. Neville patrzył na nią
starając się uchwycić jej spojrzenie.
- Nie, przestań – poprosił. Hermiona ze łzami w oczach
spojrzała na niego niezrozumiale.
- Musze zatamować krwotok Neville, inaczej.. – jej głos się
załamał.
- Umrę, wiem… - kaszlnął z trudem oddychając. Z ust Hermiony
wyrwał się szloch na ten widok.
- Nie umieraj, błagam – wyszeptała zapłakana tuląc jego
głowę do piersi.
- Warto było. Dla ciebie umarłbym i ze sto razy – szeptał
zbierając w sobie resztę sił. Musiał jej to powiedział, ona musiała wiedzieć co
do niej czuł – Kocham cię Miona. Kocham odkąd poznaliśmy się w pociągu, od kiedy
tak mnie zrugałaś za to, że na ciebie wpadłem – powiedział chwytając ostatkiem
sił powietrze. Spojrzał jej w oczy, które wyrażały szok i niedowierzanie.
Uśmiechnął się na ten widok nieznacznie.
- Nie byłem ciebie wart. Byłem tchórzem – szepnął powoli zatracając
się w ciemność.
- Nie. Nie! Jesteś najodważniejszym mężczyzną jakiego w
życiu spotkałam! Neville? Neville! – krzyknęła zrozpaczona widząc, że oczy
chłopaka się zamykają.
- Kocham cię – wykrztusił po raz ostatni nim jego serce,
które biło dla niej, przestało bić na zawsze. Z gardła Hermiony wydarł się
rozpaczliwy krzyk kiedy tuliła martwe ciało przyjaciela do siebie. Ale na jego
ustach błąkał się uśmiech. Odważył się wyznać swoje uczucia, obronił miłość
swojego życia. Dopiero teraz stał się prawdziwym Gryfonem…
;-;
OdpowiedzUsuńNa początku byłam sceptycznie nastawiona do tego parringu ale kiedy przeczytałam to złamał mi niestety serce ;-; Lubie happy endy, ale tak czy inaczej miniaturka cudowna :D