21 sty 2022

After Death - cz. III

 Rozdział 3 - Przed Hogwartem


"Droga Lily,

Bardzo się cieszę, że Hogwart tak bardzo ci się podoba. I masz rację, brzmi jak drugi dom dla wszystkich uczniów. Żałuję tylko, że nie trafiliście z Severusem do tego samego domu. Mam nadzieję, że to was jednak nie poróżni.

Piszę do ciebie z wielką nowiną. Jak wiesz dziś są moje jedenaste urodziny (mogłaś zapomnieć z tej całej ekscytacji, w końcu jesteś w Hogwarcie jakieś dwa tygodnie) i dostałam list, który dostarczyła osobiście profesor McGonagall. Tak, dobrze się domyślasz. Jestem czarownicą, tak samo jak ty. Petunia była bardzo zdziwiona, podobnie jak rodzice. W końcu nie miałam nigdy takich wybuchów magii jak ty. 

Gdy ty i Sev zaczniecie drugi rok, ja będę na pierwszym. Mam nadzieję, że oprowadzicie mnie po tym wspaniałym zamku. Z twojego opisu wydaje się... Cóż, magiczny. Nie mogę się doczekać. 

Bardzo cię kocham.

Hermiona"

*****

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że jak Lily, jesteś czarownicą - powiedziała Petunia splatając z włosów Hermiony pięknego, długiego warkocza.

- Nienawidzisz mnie za to? - zapytała zmartwiona Hermiona. Pamiętała reakcję Petunii na wieść, że Lily jest czarownicą, a ona nie. Bała się, że poczuje się wykluczona, gorsza niż swoje młodsze siostry co było absurdalne, bo Petunia Evans była wspaniałą osobą o dobrym sercu. 

- Hermiona! Oczywiście, że cię nie nienawidzę! - powiedziała zbulwersowana Petunia i westchnęła cicho - Przyznaję, że gdy Lily dostała list byłam zazdrosna. Ale przeszło mi, głównie dzięki tobie. Teraz bardzo się cieszę z jej szczęścia. Tak jak twojego. Musisz mi wszystko opowiedzieć o Hogwarcie, jak tylko wrócisz na przerwę świąteczną na swoim pierwszym roku - powiedziała z uśmiechem. Hermiona odetchnęła i przytaknęła głową na znak zgody.

- Mam nadzieję, że Lily czuje to samo co ty - powiedziała szczerze. Petunia zmieszała się nie wiedząc co odpowiedzieć. Lily nie odzywała się od miesiąca do Hermiony i Petunii. Wysyłała listy tylko do rodziców. 

- Lily wydoroślała, ale to nie znaczy, że do końca przeszła jej chęć bycia wyjątkową. Jako jedyna z rodziny miała magiczne moce i to się zmieniło. Będzie musiała się z tym pogodzić. A gdyby powiedziała ci coś wrednego napisz od razu do mnie. Dostanie ode mnie długi list wyjaśniający dlaczego zachowuje się jak naburmuszona dwulatka, której zabrali lizaka - powiedziała Petunia związując gumką warkocz - I proszę, gotowe - dodała zadowolona podając Hermionie lusterko.

- Nie wiem jak to zrobiłaś, mam problem ze spięciem tej burzy w kitkę, nie mówiąc już o warkoczu. Musisz mnie tak uczesać, gdy będę jechać do Hogwartu - powiedziała z zachwytem Hermiona przyglądając się sobie w lustrze.

- Zapomnij! Wiesz ile energii mnie to kosztowało? - zaśmiała się starsza Evans wychodząc z pokoju.

- Oj, Tunia, proszę - jęknęła Hermiona wybiegając za nią szybko.

*****

"Hermiono,

Lily powiedziała mi o tym, że w przyszłym roku do nas dołączysz. Cieszę się i wiem, że Ravenclaw będzie szczęśliwy, że zyskają taką kujonkę jak ty. Bądźmy szczerzy, gdzie indziej mogłabyś trafić? 

Zajęcia idą dobrze, zauważyłem, że mam dryg do eliksirów, choć bardziej ciągnie mnie do obrony przed czarną magią. 

Niestety nie wszystko jest kolorowe. W domu Lily, Gryffindorze, jest dwóch chłopców, którzy cały czas robią sobie ze mnie żarty. Będę po prostu głąbów unikał.

Mam nadzieję, że u ciebie wszystko dobrze.

Severus"

Hermiona zaśmiała się czytając to. Cały Severus. Krótko, zwięźle i na temat.

*****

Hermiona zaciekawiona rozglądała się po peronie starając wyłapać rude włosy Lily bądź czarne, jak smoła, włosy Seva. Nadeszła przerwa świąteczna i całą rodzina przyjechała na peron stęskniona za Lily. Hermiona wyłapała parę osób, które wydawały jej się znajome. Kobieta podobna do Lavender Brown, zapewne jej matka. I czy przypadkiem nie wpadła o mało na przyszłego ojca Cormaca? 

To było dziwne uczucie. Ci ludzie byli dla niej obcy. Ale mieli cechy osób tak bliskich jej sercu, że mimowolnie poczuła tęsknotę. Kochała swoje nowe życie, ale wiele by oddała za jeszcze jedną chwilę z jej Harrym, jej Ronem, Grangerami, rodziną Weasleyów. Wiedziała, że oni wszyscy żyją (lub będą żyć), ale to nie byli do końca ONI. Nie mieli za sobą przeżyć, które ukształtowały z nich osoby, jakie Hermiona znała. 

Hermiona była wdzięczna, że nie widzi nikogo znajomego z poprzedniego życia. Ani Malfoyów, ani Blacków, ani co gorsza Potterów. Wiedziała, że te spotkania ją czekają, ale wolała odwlec je w czasie na tak długo na ile to możliwe. 

- Lily! Tak tęskniliśmy! - powiedziała podekscytowana Alisson tuląc do siebie córkę, która podbiegła do niej wtulając w nią mocno. Zaraz za nią podszedł do nich Severus, który przywitał się z Johnem kiwnięciem głowy i podaniem mu dłoni. John z uśmiechem uścisnął mu dłoń i poklepał po plecach. Państwo Evans traktowali Severusa jak syna, którego nigdy nie mieli. Znali jego sytuację rodzinną, ojciec pijak i matka, która mimo tego, że kochała swojego syna, męża kochała bardziej. 

- Mam nadzieję, że to nie kłopot, Lily powiedziała, że mogę się z państwem zabrać, ale jeśli nie to nie ma problemu - powiedział młody Snape. 

- Severusie nie wygłupiaj się. Oczywiście, że cię zabierzemy - powiedziała Alisson tuląc go z uśmiechem. Severus sztywno poklepał ją po plecach i odetchnął kiedy w końcu wypuściła go z objęć. Hermiona stęskniona rzuciła mu się na szyję.

- Tęskniłam za wami - powiedziała z uśmiechem. Severus w końcu uśmiechnął się mimowolnie i bardziej zrelaksowany niż przy uścisku Alisson, objął Hermionę ramieniem.

- My za tobą też - przyznał. Hermiona zadowolona odsunęła się od niego i spojrzała niepewnie na Lily, która nie zaszczyciła jej spojrzeniem opowiadając ojcu na jednym wdechu na pierwszych spędzonych miesiącach w szkole magii. Hermiona posmutniała spuszczając głowę. Sev widząc to złapał ją za dłoń i ścisnął w geście pocieszenia. 

- Przejdzie jej, zobaczysz - powiedział cicho. Hermiona kiwnęła głową mając nadzieję, że jej przyjaciel tym razem się nie myli

*****

Pod wieczór Hermiona odważyła się w końcu stawić czoła Lily. Biorąc kilka głębokich wdechów zapukała do jej drzwi.

- Proszę - usłyszała od razu i weszła niepewnie, zamykając za sobą drzwi - Ach, to ty. Myślałam, że Tunia - mruknęła Lily rozpakowując się. 

- Lily nie odzywasz się do mnie od kiedy napisałam ci, że wybieram się do Hogwartu. Dlaczego się o to złościsz? Myślałam, że się ucieszysz - powiedziała Hermiona podchodząc do niej, ale zatrzymała się w miejscu, gdy Lily z ogniem w oczach odwróciła się do niej na pięcie. 

- Mam się z tego cieszyć? To miała być moja rzecz! Ta jedna, jedyna rzecz, miała być moja, a ty mi ją ukradłaś! - warknęła wściekła. 

- Dobrze wiesz, że nie mam wpływu na to czy posiadam magie czy nie. Myślałam, że jak pójdę do Hogwartu będzie jak w domu. Ty, ja i Severus - powiedziała Hermiona nie rozumiejąc Lily. Przez chwilę miała wrażenie, że rozmawia ze ślizgonem, który uważa, że mugole kradną magie czarodziejom. 

- Nie mam ci nic więcej do powiedzenia. Wyjdź. I nie myśl, że będę cię trzymała za rączkę, gdy pójdziesz do Hogwartu. radź sobie sama - powiedziała Lily wracając do rozpakowywania się. Hermiona z ciężkim sercem wyszła z pokoju siostry.

*****

Święta szybko przyszły i szybko minęły. Hermiona zabrała się z rodzicami, aby odwieźć na peron Lily i Severusa, ale Petunia została w domu odrabiając zaległe prace domowe, które nauczyciele zadali na czas ferii. Jak zwykle zostawiła to na sam koniec, za co Hermiona ją skarciła, ale starsza z sióstr tylko wzruszyła ramionami z niewinnym uśmiechem. 

- Macie na siebie uważać i proszę, piszcie, gdybyście czegoś potrzebowali. Severusie nie krępuj się zwrócić do nas o pomoc, gdybyś czegoś potrzebował - poprosiła Alisson tuląc go. John żegnał się z Lily upewniając, że wszystko ma. Hermiona, która pożegnała się  już z Severusem (Lily kiwnęła jej tylko głową, co było i tak wielkim wyczynem) odeszła od grupki podchodząc do pociągu i zaglądając przez okna pociągu w pusty przedział. Mimowolnie poczuła nostalgię i zastanawiała się co będzie, jak we wrześniu pojedzie do Hogwartu. Jeśli teraz czuje nostalgię na widok pustego przedziału to na widok Wielkiej Sali z pewnością się rozpłacze. 

- Ałć - mruknęła zła odwracając się kiedy ktoś na nią wpadł i spojrzała na chłopca w mniej więcej jej wieku. Od razu zastygła w bezruchu. Kogoś jej przypominał.

- Proszę o wybaczenie, panuje dziś wyjątkowy tłok - powiedział chłopiec z zimnymi oczami mierząc ją wzrokiem. Z pewnością próbował ocenić status jej krwi, a widząc jej mugolskie ubranie skrzywił się z niesmakiem. To była dziwna mina biorąc pod uwagę, że przypomina on Hermionie osobę, która nie miała nic przeciw osobom nieczystej krwi.

- Nic nie szkodzi. Jedziesz do Hogwartu? - zapytała chcąc się upewnić, że rozmawia z tym o kimś myślała. To musiał być Syriusz Black. Poznałaby wszędzie te oczy.

- Nie. Odprowadzam z rodziną starszego brata - powiedział. Regulus, nie Syriusz. Przeszło Hermionie przez myśl z ulgą. Coś jej nie pasowało, nie zachowywał się jak Syriusz, ale wyglądał prawie tak samo jak on. To było dziwne doświadczenie. 

- Ja też jestem tu tylko towarzysko. Odprowadzam starszą siostrę, ale za rok zaczynam naukę w Hogwarcie - uśmiechnęła się niepewnie. Zdziwienie pojawiło się na twarzy Regulusa.

- Ach, jesteś półkrwi - wydedukował. Hermiona rozumiała jego tok myślenia. Rzadko zdarzało się, że mugole wydadzą na świat czarownice. A co dopiero dwa takie przypadki w tej samej rodzinie. No i jej mugolski strój nie wskazywał na to, że jest czystokrwista.

- Nie. Moi rodzice to mugole. Tak samo, jak moja najstarsza siostra. Ale Lily i ja jesteśmy czarownicami - powiedziała wskazując na Lily w oddali i siebie. Regulus obejrzał się skrzywiony i zwrócił na nią swoją pełną uwagę.

- Nie należycie do tego świata - warknął spięty. Hermiona tylko uśmiechnęła się ciepło co zbiło z tropu młodego Blacka. 

- Świat jest jeden. Wszyscy jesteśmy ludźmi. Wszyscy jesteśmy zdolni do czynienia dobra i zła. Wszyscy jesteśmy zdolni do zadawania bólu i kochania. Nasza krew jest czerwona. Nie czysta, nie brudna, nie w połowie taka i taka. Po prostu czerwona. Mam nadzieję, że kiedyś to zrozumiesz. - powiedziała zaczesując za ucho niesforne kosmyki włosów.

- Nie tego mnie uczyli - prychnął z pogardą, a Hermiona zaśmiała się.

- Och, jestem tego pewna - powiedziała przypominając sobie obraz Walburgii Black. Regulus spojrzał na nią pytająco, ale ta tylko pokręciła głową.

- Muszę już iść. Zaczynasz Hogwart od następnego roku, prawda? - zapytała, a ten kiwnął przytakująco głową - Świetnie, więc będziemy na tym samym roku. Nazywam się Hermiona Evans - przedstawiła się podając mu dłoń. Młody Black niepewnie rozejrzał się, ale nie widząc w pobliżu swoich rodziców uściskał jej dłoń.

- Regulus Black - przedstawił się nie wiedząc już sam co myśleć o nowo poznanej dziewczynie. 

- Miło mi cię poznać, Regulus. Mam nadzieję, że w szkole zostaniemy przyjaciółmi - powiedziała z uśmiechem i pobiegła do rodziców, którzy jej szukali, a gdy tylko ją zauważyli skarcili za oddalenie się w obcym miejscu. Ta tylko uśmiechnęła się przepraszająco i obejrzała machając Regulusowi. Ten nie odmachał odwracając się do niej plecami, ale jego policzki delikatnie się zaróżowiły.

- Regulus! Idziemy! - warknęła Walburga podchodząc do niego z Orionem.

- Tak, matko - mruknął i całą rodziną teleportowali się na Grimmauld Place. 

*****

Hermiona nie pojechała po Lily z rodzicami, gdy ta zakończyła swój pierwszy rok w Hogwarcie. Bardzo chciała, ale wolała nie ryzykować spotkania kogoś znajomego bądź też znaczącego dla przyszłości wojny. Wciąż wspominała spotkanie z Regulusem i choć nie żałowała niczego co mu powiedziała to wiedziała, że nie może działać na ślepo. Przez te wszystkie lata czuła się bezpiecznie i odpychała od siebie wszelkie myśli o wojnie. Dopuszczała do siebie tylko szczęśliwe wspomnienia, nie licząc snów, które wciąż ją nawiedzały. Wiedziała jednak, że musi zacząć poważnie myśleć o tym co zrobić, aby wygrać wojnę. 

Udać się do Dumbledora? Powiedzieć mu wszystko i mieć nadzieję, że wszystkim się zajmie, podczas, gdy ona będzie mogła cieszyć się czasem spędzonym na nauce? Wiedziała, że to nie jest opcją. Ufała Dumbledorowi. Ale i też go znała. Potrafił manipulować. Przykładem było to, że nigdy nie powiedział Harremu kim tak naprawdę jest. Postał go na śmierć cały czas łudząc go nadzieją, że wyjdzie żywy z konfrontacji z Voldemortem. Po części go rozumiała. Życie jednego człowieka za życie reszty świata. Ale co to dobrego dało? Harry zginął, ale Voldemort urósł w siłę. Wiedziała, że wprowadzi Albusa we wszystko, ale jeszcze nie teraz. Może po zakończeniu Hogwartu? Pomyślała mimowolnie.

Oznaczało to, że nie może się za bardzo rzucać w oczy. Wiedziała, że wzbudziłaby zainteresowanie swoją osobą, a tego chciała uniknąć. Musiała zacząć myśleć jak ślizgoni. Być przebiegła. nie odkrywać wszystkich kart. Lepiej być w cieniu, obserwować i zaatakować kiedy nikt się nie spodziewa. Koniec ze zgłaszaniem się na lekcjach. Pomyślała smutna. Nie mogła ryzykować, że nauczyciele zaczną mówić o jej wybitnej wiedzy. 

Przyjaciele. Nie wiedziała co zrobić jeśli chodzi o kontakt z ludźmi, którzy byli w przyszłości najbardziej zaangażowani w wojnę. Przykładowo Regulus. Był teraz tylko dzieckiem. Chciała go uchronić przed wstąpieniem w szeregi Voldemorta. Ale wtedy Czarny Pan nie pożyczy Stworka od Regulusa i nie ukryje medaliony w jaskini. Chyba, że pożyczy innego skrzata domowego od innego Śmierciożercy. Niewadomych było wiele. Wystarczył jeden szczegół i wszystko mogło potoczyć się inaczej. 

Peter był kolejną niewiadomą. Miała ochotę zabić młodego Pettigrew, ale przypominała sobie wciąż w myślach, że przecież teraz to tylko dziecko. Petunia w przyszłości była okropną kobietą zaniedbującą własnego siostrzeńca przez magię, którą posiadał, a którą ona gardziła. Teraz jednak wszystko się zmieniło dzięki istnieniu Hermiony Evans, a Petunia nie była przeciwniczką magii. Może Peterowi też można było pomóc? 

Severus. To martwiło Hermionę najbardziej. Wiedziała o jego uczuciach do Lily i o tym jak to wszystko się skończy. Severus nazwie Lily szlamą, ona zakończy ich przyjaźń i zacznie spotykać się niedługo później z Jamesem Potterem. Severus zwróci się do Czarnego Pana szukając władzy i chwały z nadzieją, że Lily wróci do niego, gdy będzie kimś. To nie mogło się wydarzyć. Hermiona pokochała Severusa jak własnego brata i wiedziała, że kocha ją jak młodszą siostrę. Bez względu na konsekwencje musiała go uratować. Nie była Albusem Dumbledorem. nie potrafiła poświęcić jednostko dla dobra ogółu.

To było tylko parę kwestii, które musiała przemyśleć. Nie wspominając o Horkrusach, ich położeniu, zdobyciu, zniszczeniu. Ucieczce Syriusza z domu i udaniu się do Potterów. To też był ważny punkt, który musiała wziąć pod uwagę.

Hermiona jęknęła głośno, rzucając się na łóżko. Gdy zaczynała myśleć o jednej rzeczy pojawiały się trzy następne ważne uwagi. Nie wiedziała co robić i żałowała, że nie ma przy sobie Harrego i Rona. 

*****

Profesor McGonagall nie zaprowadziła państwa Evans na ulicę Pokątną, aby zrobić zakupy dla Hermiony, jak to było w przypadku Lily. Trochę poznali już świat czarodziejski, więc wszyscy uznali, że dadzą radę.

Lily pociągnęła od razu Severusa do księgarni. Hermiona raz w życiu nie poszła w podskokach za nimi. Po pierwsze czuła się niechciana, a po drugie znajdowała się na ulicy, gdzie Hermiona Granger została zamordowana. Kurczowo trzymała rękę Johna nie zwracając uwagi na to, że inne dzieci wskazywały na nią palcem podśmiewując się, że zachowuje się jak pięciolatka. Hermiona miała to gdzieś. Czuła mdłości, strach i choć raz czuła się na swój fizyczny wiek. Była przerażonym dzieckiem, które szukało schronienia przy rodzicach i nie było jej za to wstyd. 

John i Alisson zerkali na nią zmartwieni. Ich wizyta na ulicy Pokątnej z Lily wyglądała zupełnie inaczej. Starsza z sióstr Evans była podekscytowana biegając od sklepu do sklepu, uśmiech nie schodził z jej twarzy przez całą wizytę. Hermiona była przerażona. Nie widzieli swojej córki w takim stanie od naprawdę bardzo dawna. Jej reakcja na wizytę świata magicznego zmartwiła ich. Bali się, że jednak nie odnajdzie się w tym innym świecie, jak zrobiła to Lily. 

Hermiona miała spuszczoną głowę przez cały czas. Sama była zaskoczona tym co czuje. Ulica Pokątna nie wyglądała jak w momencie jej śmierci. Była inna, jasna, przyjazna, pełna śmiechu dzieci. A jednak ona oczami wyobraźni widziała śmierć na każdym kroku.

Czuła się jak we śnie, gdzie robili wszystkie zakupy. Książki, kociołek, pióra, atrament, szaty. Chciała już tylko wracać do domu.

- Proszę, czy to koniec? - zapytała ze łzami w oczach patrząc na rodziców błagalnie. John zatroskany kucnął przed nią kładąc dłonie na jej policzki i kciukami gładząc jej policzki. Hermiona pociągnęła nosem starając się nie rozpłakać.

- Księżniczko, co się dzieję? - zapytał z troską. Hermiona starała się odwrócić głowę, ale dłonie Johna jej to uniemożliwiały.

- Nic. Po prostu chcę iść do domu - powiedziała cicho. Alisson zatroskana spojrzała na Johna, a widząc kątem oka zbliżającą się Lily i Severusa szybko pocałowała Hermionę w głowę i odeszła podchodząc do starszej córki i jej przyjaciela.

- Należy nam się przerwa, chodźmy na lody - zaproponowała z uśmiechem, blokując widok na Johna i Hermionę.

- Tak, jest strasznie gorąco - westchnęła Lily zmieniając kierunek razem z Severusem i Alisson tym samym zostawiając Hermionę i Johna samych.

- Hermiona widzę, że coś jest nie tak. Nie będę jednak naciskał, poczekam, aż będziesz gotowa i sama powiesz co cię trapi. Pamiętaj jednak, że kochamy cię i zawsze ci z mamą pomożemy - powiedział tuląc Hermionę. Ta wtuliła się w niego, wdychając jego znajomy zapach i mimowolnie poczuła się dużo bezpieczniejsza. Wiedziała, że to irracjonalne myślenie. John Evans w starciu z czarodziejem nie miał najmniejszych szans. Ale Hermiona czuła, że przy nim nic jej nie grozi. 

- To co, lody i dom? - zapytała ze słabym uśmiechem. John uśmiechnął się całując ją w czoło i wstał.

- Jeszcze różdżka, księżniczko - powiedział z uśmiechem, a Hermiona skarciła się w myślach. Jak mogła zapomnieć o różdżce?

- Czekamy na mamę, Lily i Seva? - zapytała rozglądając się za nimi.

- Jak chcesz możemy do nich dołączyć lub iść po różdżkę sami - zaproponował. Hermiona zamyśliła się.

- Różdżka. Chcę jak najszybciej wrócić do domu - postanowiła, a John zgodził się kierując z nią do Olivandera.

- Dobrze, że przerabialiśmy to już z Lily. Przy poprzedniej wizycie wyglądaliśmy z twoją mamą jak ryby wyjęte z akwarium oglądając te wszystkie magiczne przedmioty. Wiedziałaś, że czarodzieje naprawdę latają na miotle? Na miotle! One służą do zamiatania, a oni powierzają im swoje życie! - powiedział John kręcąc głową.

- Wiem, to obłęd! - zgodziła się od razu Hermiona, zawsze powtarzała to Ronowi, który nie mógł zrozumieć jej niechęci do latania. 

- Byłem jednak rozczarowany, że nie istnieją latające dywany - przyznał otwierając drzwi do sklepu Olivandera i przepuszczając śmiejącą się Hermionę.

- Dzień dobry - przywitała się grzecznie, dziękując w duchu, że w sklepie aktualnie nikogo nie ma.

- Ach, witam! Hmm, pierwszy rok jak przypuszczam? Mogę zobaczyć rękę? - zapytał miło Olivander od razu do niej podchodząc. Hermiona posłusznie pokazała mu rękę podczas gdy John rozglądał się po sklepie. Olivander pomarudził pod nosem i odszedł szybkim krokiem. Chwilę później wrócił z trzema różdżkami.

- Sprawdzimy. Bardzo proszę. Głóg, 10 cali, włókno ze smoczego serca. - powiedział przyglądając się jej, gdy podał jej pierwszą różdźkę. Hermiona machnęła ją niepewnie, przeszedł ją zimny dreszcz, a księgi archiwalne pospadały z półek.

- Chyba mnie nie lubi - mruknęła odkładając ją szybko.

- Nie, chyba nie - zaśmiał się z zaciekawieniem starszy czarodziej. Mało kto wiedział, że to różdżka wybiera właściciela, ale Hermiona zdawała się być tego świadoma. Bez pytania wzięła do ręki drugą z różdżek. Jeszcze zanim machnęła, wystrzelił z niej mały ogień podpalając wcześniej zrzucone księgi. Olivander machnięciem różdżki ugasił jednak pożar.

- Brzoza, 12 cali, włos z ogona jednorożca. Jak widać ta też nie jest odpowiednia. Spróbujmy tej. Winorośl, 10 i 3/4 cala, włókno ze smoczego serca - powiedział Olivander podając jej trzecią różdżkę. Hermiona zawahała się. była to jej różdżka. Różdżka Hermiony Granger. John stanął za nią kładąc jej rękę na ramieniu i uśmiechnął się starając dodać jej otuchy.

- Jak i ta nie będzie odpowiednia to znajdziemy inną. Pan Olivander ma ich pod dostatkiem - powiedział z ciepłym uśmiechem, błędnie interpretując zawahanie Hermiony. Ta westchnęła i wzięła od Olivandera różdżkę. Od razu poczuła dziwne de ja vu. Pierwszy raz od naprawdę dawna czuła się sobą. Była nie tylko Hermioną Evans, ale i Hermioną Granger, a różdżka to wyczuła, znajome ciepło przeszło jej po ciele. Poczuła się jak w domu. 

- Tak, to ta - powiedział dumny Olivander. 

- Ile za nią? - zapytał John wyjmując pieniądze. Hermiona przestała ich słuchać, z czułością przyglądając się różdżce. Tęskniłam stara przyjaciółko. Przeszło jej przez myśl z nostalgią. 

Gdy wyszli od Olivandera Hermiona znowu złapała Johna za rękę. Nie skomentował tylko uśmiechnął się do niej, ściskając jej dłoń. Hermiona zmieszana odwzajemniła uśmiech i spojrzała przez siebie. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Wciągnęła szybko powietrze o mało co się nim nie zachłysając i puściła Johna puszczając się biegiem. John zdezorientowany spojrzał za nią krzycząc jej imię, ale ta nawet nie zwolniła. Zatrzymała się dopiero przy małym sklepie ze zwierzętami. John nie wiedział czy można to nazwać zoologicznym, jeśli na wystawie mają zielone stworki podobne do królika skrzyżowanego ze szczurem. 

- Można wiedzieć co cię zmusiło do takiego sprintu? - zapytał John podchodząc do Hermiony, która patrzyła z zachwytem na dziwnego, pomarańczowego kota w klatce. Był mały, ale widać było, że wredny i nie da sobą pomiatać. 

- Krzywołapek - wyszeptała Hermiona z zachwytem. Gdy jako Hermiona Granger kupiła Krzywołapa ten był już stary. Nikt nie chciał go kupić z uwagi na jego charakter. Tylko dla Hermiony i był miły i tylko jej był wierny. Jego młodsza wersja również patrzyła na nią, jakby była godna popieszczenia go za uchem. 

John podniósł pytająco brew kiedy usłyszał jej szept, ale nie skomentował tego.

- Hermiona znasz zasady. Żadnych zwierząt. Lily też nie dostała sowy, której chciała i używa szkolnych sów. Kot to wielka odpowiedzialność - powiedział John. Krzywołap spojrzał na niego zły, najeżył się i syknął. Hermiona uśmiechnęła się szeroko widząc tę jego znajomą werwę. 

- Tato to nie zwykły kot. To pułkuguchar. Proszę, mogę go kupić? Obiecuję zajmować się nim, dbać o niego i kochać! Sama będę mu wszystko kupować, nie wydacie nawet grosza z mamą! A przez większość roku i tak nie będzie go w domu tylko ze mną w Hogwarcie! Proszę, proszę, proszę! - powiedziała błagalnie, patrząc na Johna oczami, którymi ciężko było się oprzeć. John westchnął patrząc nieufnie na naburmuszoną, pomarańczową kulę sierści.

- To chyba oznacza, że muszę poszukać sowy dla Lily. Muszę być sprawiedliwy - westchnął, a Hermiona pisnęła z radości tuląc go mocno. Alisson mnie zabije. Jęknął cicho w myślach John obejmując córkę. 

*****

- Gotowa? - zapytała Petunia z uśmiechem wchodząc do pokoju Hermiony pierwszego września. Hermiona zamknęła kufer i pogłaskała Krzywołapka za uchem, gdy wskoczył na kufer domagając się pieszczot.

- Mam nadzieję - powiedziała cicho.