__________
Szła z biblioteki kiedy zauważyła Dracona Malfoya
wyżywającego się na dwójce czwartoklasistów. Nie mogła uwierzyć, że wybrali go
na Prefekta Naczelnego. Zrozumiałaby, gdyby to miało miejsce przed wojną. Od
razu by pomyślała, że wpływ na otrzymanie takiego stanowiska miał jego ojciec.
Ale wojna skończyła się zwycięstwem dobrej strony, a mimo to na Prefekta
Naczelnego wybrano byłego Śmierciożercę.
- Malfoy co ty, na Merlina, wyprawiasz? – zapytała wściekła
podchodząc. Na twarzy Dracona pojawiła się niechęć, która jednak nie
zniechęciła Gryfonki, a wręcz bardziej ją nabuzowała.
- Daje reprymendę uczniom, nie widać? Od tego jest Prefekt
Naczelny, żeby utrzymywać porządek Granger – warknął powoli, jakby mówił do
niedorozwiniętego dziecka. Hermiona prychnęła z oburzeniem.
- Ty to nazywasz reprymendą? Wydzierasz się na nich na cały
korytarz. Można wiedzieć co takiego zrobili? – zapytała przenosząc spojrzenie
na dwoje zmieszanych czwartoklasistów.
- Obmacywali się. Jako Prefekt Naczelny i Ślizgon muszę
bronić swoich domowników, a on bratał się z Gryfonką – skrzywił się wymawiając
ostatnie słowo, jakby zjadł coś kwaśnego.
- Żaden szanujący się Gryfon nie zakochałby się w Ślizgonie
– powiedziała chłodno Hermiona patrząc na młodego Malfoya.
- Żaden szanujący się Ślizgon nie uwierzyłby w takie uczucie
jak miłość. Nie wspominając już o tym, że trzeba mieć IQ Weasleya, aby zbliżyć
się do ludzi twojego pokroju.– sarknął Draco odgarniając grzywkę z czoła.
Hermiona ze złości zaczerwieniła się zaciskając dłonie w pięści.
- Ty nadęta fretko – wysyczała wyciągając różdżkę, Draco nie
pozostał jej dłużny celując w jej twarz swoją różdżką.
- Dosyć! Co tu się dzieje? I to Prefekci Naczelni! Bardzo
się zawiodłam! W tej chwili opuśćcie różdżki – warknęła McGonagall podchodząc z
trzecioklasistą, który zawiadomił opiekunkę Gryfonów o kolejnej kłótni tej
dwójki. Hermiona i Draco posłusznie opuścili swoje różdżki wciąż mierząc się
ostrożnymi spojrzeniami. Minerwa westchnęła zrezygnowana widząc to.
- Nie mam już na was sił, doprawdy. Żadne szlabany i utrata
punktów na was nie działają. Najwyraźniej muszę wymyślić coś innego. Idźcie do
swoich Pokoi Wspólnych, pomyślę nad tym jak was ukarać – poleciła ostro
McGonagall.
- Szurnięta kujonica – mruknął Malfoy odwracając się i
odchodząc do lochów.
- Stuknięty lovelas – mruknęła Hermiona idąc do wieży
Gryffindoru.
- Przegrałem zakład pani profesor. Myślałem, że wytrzymają
chociaż do kolacji bez kłótni – powiedział zawiedziony trzecioklasista i
odszedł zostawiając zrezygnowaną nauczycielkę samą.
******
- Nie mam już do nich sił Albusie! Nie wiem nawet jakie kary
stosować! Nic na nich nie działa – powiedziała wzburzona Minerwa chodząc po
gabinecie dyrektora w te i powrotem. Dumbledore obserwował opiekunkę Gryfonów
zajadając się fasolkami wszystkich smaków.
- Kłócą się o wszystko. Wystarczy, że znajdą się w tym samym
pomieszczeniu, a już wiadomo, że wybuchnie między nimi walka słowna, a co
gorsza ręczna i na różdżki! Po pokonaniu Voldemorta w zeszłym roku miał nastać
pokój, ale oni są zbyt uparci – biadoliła podchodząc do biurka i uderzając w
nie pięścią – Przestań jeść kiedy do ciebie mówię! – krzyknęła wzburzona do
zaskoczonego Dumbledora.
- Ależ Minerwo, to tylko dzieci. Podrosną, zrozumieją swoje
zachowanie i samo się wszystko ułoży – uśmiechnął się. Minerwa nieprzekonana
zabrała mu słodycze i sama zaczęła jeść.
- Dzieci, też coś. Mają po siedemnaście lat, są pełnoletni
na Merlina – mruczała pod nosem. Zaprzestała, gdy do gabinetu ktoś zapukał.
- Proszę – powiedział Albus wyjmując z biurka lukrecję. Do
gabinetu wszedł Ron.
- Panie dyrektorze chodzi o Hermionę i Malfoya. Wdali się w
sprzeczkę i wylądowali w Skrzydle Szpitalnym. Pani Pomfrey kazała pana
zawiadomić – powiedział rudowłosy.
- Przecież kazałam im iść do Pokoi Wspólnych! – krzyknęła
oburzona Minerwa.
- Hermiona chciała iść na chwilę do biblioteki i natknęła
się na Malfoya, ja nic więcej nie wiem pani profesor – powiedział wzruszając
ramionami.
- Panie Weasley czy ich stan jest tak poważny, że pani
Pomfrey kazała mnie zawiadomić? – zapytał zmartwiony dyrektor.
- Nie, nic im nie grozi, po prostu pani Pomfrey ma dosyć ich
sprzeczek. Nie ma tygodnia, żeby któreś z nich nie wylądowało w Skrzydle
Szpitalnym. Ale jak na moje to Malfoy sobie zasłużył profesorze Dumbledore –
powiedział Ron.
- Dziękuję panie Weasley, możesz już odejść – powiedział zamyślony
Albus, a Gryfon opuścił gabinet żegnając się.
- Teraz już rozumiesz powagę sytuacji Albusie? – zapytała
Minerwa siadając przed biurkiem dyrektora.
- Tak moja droga, możesz być pewna, że się tym zajmę –
powiedział z błyskiem w oku.
******
Zarówno Hermionę jak i Dracona wezwano do gabinetu dyrektora
tego samego dnia po kolacji. Stali nie odzywając się i wiedząc, że wpadli w
większe tarapaty niż zwykle. Normalnie dostaliby szlaban i byłoby po problemie.
Tym razem McGonagall mówiła poważnie, kara miała być poważniejsza. Szczególnie,
że udzielić miał ją sam dyrektor.
- Profesorze na czym będzie polegała nasza kara? – zapytała
Hermiona nie mogąc dłużej wytrzymać tej niepewności. Dumbledore uśmiechnął się,
szczerze z siebie zadowolony.
- Zamienicie się miejscami – powiedział dumny ze swojego
pomysłu. Siódmoklasiści nie odzywali się patrząc na dyrektora jakby postradał
zmysły.
- I tyle? Mnie to odpowiada. Pomieszkam trochę w wieży
gryfoświądów. To będzie trauma, ale przeżyje – mruknął uspokojony Draco.
- Pan mnie nie rozumie panie Malfoy. Nie mówię, że zrobię z pana Gryfona. Zrobię z pana pannę Granger. A z Panny Granger uczynię Pana –
powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
- Mamy pić eliksir wieloskokowy? – zapytała niepewnie
Hermiona.
- O nie, nie będę pił tego świństwa! – warknął wściekły
Draco. Albus podniósł rękę uciszając go.
- Nie eliksir wieloskokowy, a urok, który przygotowałem
wiele lat temu na podobną sytuację. Wszyscy patrzący na pana Malfoya będą
widzieli Hermionę, chociaż wasze wyglądy się nie zmienią. Podobnie będzie w
przypadku panny Granger. Ludzie patrzący na nią będą widzieć Dracona. Jednak wy
sami będziecie widzieć swoje prawdziwe Ja. Zarówno swoje jak i partnera –
wyjaśnił Albus.
- Dobrze… A co to ma niby udowodnić ? – zapytał powoli
Draco, żałując, że jego ojciec jest w Azkabanie i utracił swoje wpływy. Może
coś by na to zaradził, bo według młodego Malfoya, Dumbledore do końca
zwariował.
- Chcę, abyście zobaczyli jak wygląda życie drugiej osoby.
Zrozumieli z jakimi problemami boryka się na co dzień. Zobaczyli w sobie
nawzajem człowieka, a nie domownika znienawidzonego domu. Kara ta będzie trwała
tydzień zaczynając od dnia dzisiejszego – powiedział wyciągając różdżkę. Zanim
cokolwiek zdążyli powiedzieli Albus rzucił urok. Spojrzeli na siebie nie widząc
żadnej różnicy.
- Nic się nie stało – powiedział Draco.
- Jak mówiłem, wy nie
będziecie widzieć różnicy, inni za to tak – powiedział dumny dyrektor.
- Profesor Dumbledore chwilę temu to tłumaczył kretynie –
szepnęła do niego Hermiona, aby dyrektor nie usłyszał.
- Uważaj, bo cię zaraz… - warknął, ale przerwało mu
chrząknięcie dyrektora.
- Możecie udać się do swoich tymczasowych Pokoi Wspólnych.
Dobranoc – powiedział wesoło. Ci niezadowoleni wyszli nie mając innego wyjścia.
Bez pożegnania rozeszli się. Hermiona udała się do lochów, zaś Draco do wieży
Gryfonów.
******
- Ta oślizgła fretka nie podała mi hasła – mruknęła Hermiona
dochodząc na miejsce. Harry i Ron opowiadali jej na drugim roku gdzie znajduje
się Pokój Wspólny Ślizgonów i jak wygląda. Stała przed wejściem, ale nie miała
pojęcia jakie jest obecne hasło.
- Smoku i jak? Jaką karę przydzielił ci ten stary głupiec? –
zapytał Blaise podchodząc do Hermiony z Pansy Parkinson. Hermiona nie
odpowiedziała, z początku nie zdając sobie sprawy, że mówi do niej.
- Draco wszystko dobrze? – zapytała Pansy uwieszając się na
ramieniu Hermiony, która zmieszana odsunęła się.
- Tak, tylko zapomniałaaaa…Em. Zapomniałem hasła – kaszlnęła
chcąc zatuszować swoją pomyłkę.
- Jad Bazyliszka – powiedział Blaise i pchnął delikatnie
Hermionę do Pokoju Wspólnego. Rozejrzała się dyskretnie. Był większy niż
Gryfonów, ale zimny. O wiele bardziej podobało się jej w wieży Gryffindoru.
- Więc? Jaką karę dostałeś z Granger? – zapytał Blaise
siadając w fotelu.
- Czyszczenie kociołków u Snapa – wymyśliła na poczekaniu i
spojrzała niezrozumiale na Pansy, która zaśmiała się głośno.
- No to Granger nie będzie miała różowo – powiedział
rozbawiony Blaise. Hermiona nie rozumiejąc usiadła na kanapie.
- Nie tylko ona, ja też mam czyścic kociołki – powiedziała
zdezorientowana.
- No tak, ale ty to zrobisz różdżką, a ta biedaczka będzie
się męczyć – zaśmiał się Diabeł nalewając sobie Ognistej.
- Różdżki zabierają – powiedziała Hermiona. Zarówno Blaise
jak i Pansy spojrzeli na nią, jakby powiedziała najgłupszą rzecz na świecie.
- No tak, ale zawsze bierzesz różdżkę moją lub Pansy. Jedną
oddajesz nauczycielowi, a drugą dyskretnie wykonujesz brudną robotę –
powiedział powoli Diabeł.
- Draconie piłeś bez nas czy co? – zapytała oburzona Pansy.
Hermiona zła nie odpowiedziała.
- Przebiegły, cholerny
Ślizgon. Już rozumiem dlaczego ja wychodziłam ze szlabanów ledwo stojąc ze
zmęczenia, kiedy on wyglądał jakby wrócił z wakacji– pomyślała zirytowana – I to ma być ciężkie życie? O tak, Malfoy
ma naprawdę wielkie problemy dnia codziennego. Wypić Ognistą czy iść już do
łóżka z chętną Ślizgonką – pomyślała sarkastycznie widząc, że połowa
dziewczyn w Pokoju Wspólnym patrzy się na nią uwodzicielsko. Wiedziała, że
widzą Dracona Malfoya, a nie ją, Hermionę Granger, ale mimo to poczuła się
nieswojo.
******
Draco wszedł do Pokoju Wspólnego Gryfonów bez problemu. Znał
hasła do wszystkich domów. Było to bardzo przydatne, gdy chcieli z Blaisem
wyciąć jakiś numer innym domom. Wbrew pozorom nie było trudno zdobyć hasła.
- Hermiona! Opowiadaj, jak było u dyrektora? – zapytał Ron
wstając od razu. Harry spojrzał na, jak sądził, przyjaciółkę. W rzeczywistości
jednak był to Malfoy, który przerażony uświadomił sobie właśnie, że przecież
Hermiona chodzi z Weasleyem.
- Zbliż do mnie ten
pysk Wieprzlej, a nie będziesz mógł mieć dzieci. Gwarantuje Ci to –
pomyślał skrzywiony podchodząc.
- Tak, cóż… Było w porządku. Stary ponarzekał i nas puścił –
mruknął. Harry podniósł pytająco brew patrząc na niego zdziwiony.
- Stary? – zapytał równie zdumiony Ron. Draco przeklął
wewnętrznie.
- To znaczy profesor Dumbledore. Wybaczcie, jestem po prostu
zmęczona – powiedział chcąc iść spać z nadzieją, że jakimś cudem obudzi się w
swoich ukochanych lochach.
- Jasne, rozumiemy. Wziąłem ci kanapki, bo mało zjadłaś na
kolacji – uśmiechnął się Ron dając je Draconowi.
- Gdybyś była jeszcze głodna to mów, przejdziemy się do
kuchni pod peleryną niewidką – powiedział Harry uśmiechając się.
- Peleryna niewidka, a to szuje. To tak poruszają się
niepostrzeżenie po zamku. Taki cenny skarb w rękach Gryfonów. Marnotrawstwo –
pomyślał wzdychając cicho.
- Dobrze się czujesz? – zapytał zatroskany Harry.
- Tak, idę spać. Dobranoc – powiedział idąc do dormitorium
dziewcząt. Miał szczęście, że jedna z Gryfonek szła właśnie do siebie, bo nie
wiedziałby, które schody wybrać.
- Traktowana jak
księżniczka, ma dwójkę kretynów na posyłki. Naprawdę jej współczuję –
pomyślał prychając zły. Wszedł do pokoju z napisem „Prefekt Naczelna” ciesząc się, że otrzymał tą karę z kimś kto
ma własną łazienkę. Jedyna dobra strona. Chociaż nie. Tu nie było dobrych
stron. Chciał, aby ten tydzień minął jak najszybciej. Po wykąpaniu się od razu
położył się spać. Może jednak obudzi się w lochach?
******
Patrzyła tęsknie na swoich przyjaciół siedzących przy stole
domu lwa. Ona sama siedziała ze śliz gonami, osobami, które na co dzień unikała
szerokim łukiem.
- Co się tak gapisz na stół Gryfonów Smoku? Czyżbyś szykował
dla nich coś specjalnego? – zapytał zaciekawiony Blaise. Hermiona spojrzała na
niego i pokręciła głową.
- Nie, szukałem Granger – powiedziała nakładając sobie
owsianki.
- A niby po co? – zapytała zazdrosna Pansy.
- Od kiedy lubisz owsiankę? – zapytał zdziwiony Blaise.
Hermiona skrzywiła się. Miała ochotę powiedzieć im prawdę, aby się odczepili,
ale wiedziała, że jak wiedzą Ślizgoni to wie cała szkoła, a ona naprawdę
chciała uniknąć rozgłosu.
- Owsianka jest zdrowa, a szukam Granger, bo zapomniałem na
którą godzinę mamy się stawić u Snapa – powiedziała jedząc.
- To pytaj, właśnie weszła – powiedział Blaise wskazując
swoim tostem na Dracona wchodzącego do Wielkiej Sali. Hermiona westchnęła
wstając i podchodząc do niego.
- Ty kłamliwa fretko, oszukujesz na szlabanach – warknęła
cicho. Draco uśmiechnął się przebiegle.
- Zapominasz, że Ślizgonów cechuje spryt Granger? –zapytał
zadowolony. Hermiona skrzywiła się jeszcze bardziej. Najbliżej siedzący
uczniowie wskazali na nich szepcząc między sobą. Czekali na wywiązanie się
następnej kłótni. Draco widząc to złapał Hermionę za łokieć i wyprowadził z
Wielkiej Sali.
- Puszczaj kretynie – warknęła wyrywając się mu przed Wielką
Salą.
- Chciałbym zerwać w twoim imieniu z Weasleyem – powiedział
spokojnie.
- Że co? Mowy nie ma, nie będziesz niszczył mi związku -
powiedziała oburzona.
- Jak będzie chciał mnie pocałować i mu przywalę to będziesz
się mogła uznawać za wdowę, chociaż nie macie ślubu – mruknął. Hermiona
zamyśliła się, nie pomyślała o tym.
- Wtedy się jakoś wykręć. Chorobą, albo udawaj, że się
gdzieś spieszysz. Mam gdzieś co wymyślisz, ale nie pozwolę ci zrujnować mojego
związku. Jeśli namieszasz to przysięgam, że ośmieszę cię przed całą szkołą,
żadna dziewczyna już nigdy na ciebie nie spojrzy – zagroziła zła.
- W porządku, nie namieszam. Nie musisz się tak unosić –
warknął – Ty też nie jesteś święta – dodał zły.
- O czym mówisz? – zapytała zdziwiona Hermiona.
- O pelerynie niewidce. Używałaś jej z Potterem i Weasleyem
przez te wszystkie lata – powiedział krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Hermiona zmieszała się uciekając wzrokiem.
- Używaliśmy jej tylko w nagłych przypadkach – mruknęła.
- Takich jak ochota na nocne przekąski? – zakpił. Hermiona
zła spojrzała na niego.
- Wiesz co? Nie będę ci się tłumaczyła. Po prostu… Ugh, nie
zniszcz mojej reputacji! – warknęła i odeszła.
- Nie zniszcz mojej reputacji – przedrzeźnił ją wysokim
głosem, wchodząc do Wielkiej Sali – Jak zawsze irytująca – mruknął.
******
Zupełnie zapomniał, ze zmienił mu się plan lekcji. Miał
chodzić na zajęcia za Hermionę, która chodziła na starożytne runy, numerologię
oraz mugoloznawstwo. On w życiu nie zapisałby się na te zajęcia. Z wypisaną na
twarzy niechęcią udał się na mugoloznawstwo. Gdyby jego ojciec go teraz widział
wyparłby się go. Bazgrał po pergaminie znudzony, kiedy nauczycielka pokazywała
jaki dziwny przedmiot. Kwadratowy, od którego odchodził kabelek do mniejszego
podłużnego czegoś. W dodatku na części kwadratowej miał kółeczko.
- Naprawdę nikt z was nie wie co to jest? No cóż. Może panna
Granger wam to wyjaśni, bo ja już nie mam na was sił – westchnęła nauczycielka.
Draco spojrzał na nią zszokowany.
- Jestem pewien, że ktoś inny poradzi sobie lepiej pani
profesor – powiedział od razu.
- Ależ panno Granger, tylko ty z tej grupy wychowałaś się
wśród mugoli – uśmiechnęła się nauczycielka. Draco przeklął w duchu Gryfonkę i
zachęcony gestami nauczycielki wyszedł na środek.
- Więc… To jest… - wybełkotał patrząc nieufnie na
urządzenie -To nie gryzie, prawda? –
warknął na nauczycielkę, która zdziwiona pytaniem pokręciła przecząco głową.
Dracona jednak nie uspokoiła jej odpowiedź i złapał ostrożnie przedmiot w ręce.
Prostokątny przedmiot spadł uderzając go w krocze. Jęknął cicho kuląc się.
- Panno Granger wszystko w porządku? – zapytała
zdezorientowana nauczycielka. Draco miał ochotę wrzasnąć na nią, że jest głupia
zadając takie pytanie, ale przypomniał sobie, że jest Hermioną. Kobiet by to
tak nie zabolało. Wziął kilka głębszych wdechów i podniósł prostokątny
przedmiot łapiąc za kabelek.
- Dziurki… - mruknął oglądając go dokładnie i widząc dziurki
na początku i na końcu przedmiotu.
- Panno Granger czekamy
-powiedziała nauczycielka niepewnie. Jej najlepsza uczennica była dziś
zupełnie inna.
- Przecież mówię już! Więc jak widzicie jest to przedmiot.
Mugolski w dodatku. I on… Jest bardzo pomocny mugolom i… Ten… - mruknął myśląc
gorączkowo – Świetnie, jeden wieczór z
Weasleyem, a już brzmię jak idiota – pomyślał.
- Panno Granger proszę bez wygłupów, lekcja zaraz się
skończy – skarciła nauczycielka. Draco posłał jej spojrzenie, którego nie
powstydziłby się sam Bazyliszek.
- Chcecie wiedzieć co to jest? To bardzo niebezpieczne
urządzenie, które nie powinno znajdować się w Hogwarcie, gdzie jest pełno
uczniów! Jak śmie pani przynosić to na zajęcia? – warknął odkładając szybko,
według niego, diabelnie urządzenie i wyszedł pozostawiając klasę w osłupieniu.
- Ale… To tylko telefon – powiedziała za nim oszołomieni ona
nauczycielka.
******
Tak bardzo pragnęła znaleźć się teraz w klasie
mugoloznawstwa. Zamiast tego zmuszona była być na boisku trzymając miotłę. Cała
się trzęsła ze strachu. Nigdy nie lubiła latać. Gdy tylko mogła, zrezygnowała z
tego przedmiotu.
- Malfoy nie ociągaj się! Na miotłę i dołącz do reszty! –
krzyknęła do niej Pani Hooch. Hermiona niepewnie usiadła na miotle i trzymając
się jej kurczowo, odbiła się powoli od ziemi.
- Smoku w porządku? – zapytał zdziwiony Blaise. Hermiona
spojrzała na niego z chęcią mordu. Wcale nie było w porządku. Cudem było
odbicie się od ziemi, a przecież najgorsze dopiero przed nią. Miała grać w
quidditcha.
-Dobrze, dziś darujemy sobie ćwiczenia i od razu zaczniemy
grę. Drużyny takie jak zawsze. Gryfoni kontra Ślizgoni. Na pozycję –
powiedziała nauczycielka. Hermiona przypomniała sobie, gdzie zawsze był Harry
na początku meczu i pofrunęła tam.
- Wszyscy gotowi? – zapytała nauczycielka.
- Nie, wcale nie
jestem gotowa. Merlinie za co ta kara? – pomyślała załamana Hermiona.
Użalając się nad sobą nie zauważyła, że wszyscy zaczęli już grać. Rozejrzała
się zdezorientowana. Na trybunach wyglądało to zupełnie inaczej. Widziała
wszystkich i była bezpieczna na ziemi. Teraz jednak znajdowała się w powietrzu
razem z całą drużyną, która chciała jej uniemożliwić zdobycie złotego znicza,
którego nie mogła wyłapać wśród migających jej przed oczami graczami.
- Smoku uważaj! – odwróciła się słysząc krzyk Blaisa i
oberwała tłuczkiem w twarz. Zleciała z miotły, ale przed upadkiem uratowała ją
Pani profesor.
- Nie ma co Malfoy, utrzymałeś się dziś na miotle całe 20
sekund – zaśmiał się Harry do Hermiony, która ze łzami w oczach trzymała się za
puchnący nos.
- Nienawidzę quidditcha – jęknęła.
******
Był zmęczony całym dniem. Nauczyciele wciąż się mu o coś
pytali. Wiedział, że Granger jest ich ulubienicą, ale ciągłe zadawanie pytań,
na które on sam nie znał odpowiedzi, bo nie był chodzącą encyklopedią w
przeciwieństwie do Gryfonki, było bardzo męczące. Zwykle siedział na końcu
klasy i znudzony czekał na koniec zajęć. Teraz musiał uważać i pilnie robić
notatki, bo, jak się okazało, Hermiona robiła sprawozdania z zajęć.
- Nareszcie spokój – powiedział siadając w fotelu przed
kominkiem w Pokoju Wspólnym. Nie skomentował nawet przybycia Pottera i
Weasleya.
- Ciężki dzień Miona? – zapytał współczująco Harry.
- Ależ ty odkrywczy Potter – mruknął sam do siebie, aby
żadne z nich nie usłyszało. Nie miał ochoty na pogaduszki. Chciał tylko iść do
siebie i spać, ale w tym momencie ilość tych piekielnych schodów go przerażała.
- Coś mówiłaś ? –zapytał Ron wyjmując notatki z torby.
- Nie –westchnął nie chcąc wdawać się w dyskusję.
- Proszę – powiedział z uśmiechem Weasley dając Draconowi
swoje notatki. Draco spojrzał na niego zdezorientowany.
- Mam własne notatki. W dodatku niepoplamione, dziękuje
bardzo – powiedział patrząc z obrzydzeniem na stertę kartek.
- Nie, to do sprawdzenia – zaśmiał się Gryfon.
- Że co? – zapytał Draco blednąc.
- Miona przecież codziennie poprawiasz moje notatki, bo
zawsze coś źle zrozumiem i piszę bzdury – powiedział wstając.
- Tak, a wieczorem dam ci swoje eseje do sprawdzenia, ok? –
zapytał uśmiechnięty Harry też wstając.
- Chwila moment, a wy dokąd? – zapytał zły widząc, że
wychodzą.
- Jak to dokąd? Na trening kochanie – zaśmiał się Ron i
wyszli z Pokoju Wspólnego.
- Nic dziwnego, że się
o nią troszczą. Gdyby zachorowała nie miałby kto wykonywać za nich brudną
robotę – pomyślał skrzywiony Draco patrząc na notatki Rona.
******
Siedziała w bibliotece pisząc eseje. To, że to Malfoy
dostanie za nie oceny nie miało znaczenia. Zawsze wykonywała swoje obowiązki
najlepiej jak potrafiła. Co chwilę jednak podchodziła do niej coraz to inna
dziewczyna. Z niechęcią musiała przyznać, że Ślizgon jest przystojny, ale
większość z tych dziewczyn była zbyt nachalna. Nie potrafiła w pełni skupić się
na esejach. Powoli traciła cierpliwość. Kiedy następne ślizgonka podeszła do
niej proponując wspólną kąpiel nie wytrzymała uderzając dłońmi w stolik.
- Dajcie mi wreszcie święty spokój! – krzyknęła i zbladła
widząc ostry wzrok bibliotekarki, która z warknięciem wyrzuciła ją z
biblioteki. Nie mogła w to uwierzyć. Nigdy jeszcze nie została wyrzucona z jej
ulubionego miejsca w Hogwarcie. Jej świątyni. Co gorsza wiedziała, że Pani
Prince nie myliła się wyrzucając ją. Krzyknęła na całą bibliotekę, w dodatku
skrzywdziła uczucia dziewczyny. Nie miała już jednak cierpliwości. A co gorsza,
nie skończyła esejów. Podłamana wróciła do Pokoju Wspólnego Ślizgonów.
- Trochę rozumiem Malfoya.
Te ciągłe prośby, zachęty i flirty są irytujące, nie pozwalają się skupić, a
tylko denerwują – pomyślała odczuwając nić sympatii do Dracona.
******
Nie mógł uwierzyć, że można zrobić tyle błędów. Gdyby nie
Hermiona, Potter i Weasley z pewnością wciąż tkwiliby na trzecim roku, gdzie na
takie błędy z niechęcią przymykano oczy. Ale byli w siódmej klasie i wciąż się
niczego nie nauczyli. Przez nich do nocy ślęczał nad ich wypocinami, specjalnie
zostawiając parę błędów. Niewyspany szedł do Wielkiej Sali, dziękując w duchu
za to, że dziś była sobota. Spałby dalej, ale jego brzuch mu na to nie
pozwolił, więc zmuszony był wstać.
- Panno Granger! – zawołał McGonagall za nim.
- Co znowu ty stara
krowo? – pomyślał odwracając się do niej – Słucham pani profesor? – zapytał
przymilnym tonem.
- Mam dla ciebie wyjątkową niespodziankę. Z uwagi na twoje
zasługi wojenne Ministerstwo odnalazło twoich rodziców i przywrócono im pamięć.
Czekają na ciebie w moim gabinecie. Idź dziecko – uśmiechnęła się ciepło.
Draco zamrugał marszcząc brwi. Nie wiedział nic o rodzicach Hermiony.
- To cudownie – powiedział z kiepsko udawanym entuzjazmem
łapiąc się za brzuch. Śniadanie musiało jeszcze trochę poczekać. Zrezygnowanym
krokiem udał się do gabinetu profesor McGonagall, gdzie zastał, na oko,
czterdziestoletnią kobietę o bujnym włosach i trochę od niej starszego
mężczyznę, który miał oczy identyczne jak Hermiona.
- Matko, ojcze? – zapytał nie wiedząc jak się zachować.
Kobieta załkała szczęśliwa na widok córki i przytuliła Dracona szlochając.
- Nie mogę uwierzyć, że cię nie pamiętałam. Córeczko jak ja
mogłam, wybacz mi – powiedziała załamana. Draco zmieszany poklepał ją po
plecach.
- Nie powinnaś usuwać nam z pamięci wspomnień o tobie
króliczku – powiedział ciepło mężczyzna tuląc Dracona, który oddał niezdarnie
uścisk. To nie on powinien tu być tylko Hermiona. Na pewno tęskniła za
rodzicami.
- Wszystko przez chory
pomysł Dumbledora – pomyślał zły na starca.
- Wszystko dobrze? Milczysz – powiedziała zatroskana matka
Hermiony. Draco przyjrzał się im. Byli takimi rodzicami jakich wymarzył sobie w
dzieciństwie. Lucjusz nie był dobry ojcem. Wszystko załatwiał pieniędzmi nie
poświęcając synowi uwagi, Narcyza była inna. Kochała Dracona i doskonale o tym
wiedział. Była jednak podporządkowana mężowi, który zabraniał czułości względem
ich syna. Czasami udało mu się skraść od matki buziaka na dobranoc, albo
uścisk, gdy nie było jego ojca.
- Nic mi nie jest. Po prostu bardzo się cieszę, że was widzę
– powiedział uśmiechając się do nich. Zasługiwali na miłe wspomnienia ze
spotkania ze swoją córką. Nie chciał tego niszczyć, mimo że chodziło o jego
wroga.
******
Tu miała spokój, nikt jej nie przeszkadzał i wreszcie mogła
dokończyć swoje eseje. Zadowolona zatrzasnęła książkę kończąc wszystkie pracę
domowe. Spojrzała na zegarek, przegapiła śniadanie, ale nie była zbyt głodna,
więc wzięła inną książkę i położyła się na łóżku czytając.
- Taki piękny dzień, a ty ukrywasz się w pokoju? – zapytał
Blaise wchodząc do dormitorium i przerywając Hermionie lekturę. Spojrzała na
niego wzruszając ramionami.
- Miałem ochotę poczytać – odpowiedziała siadając.
- Chodzi o twoją mamę? Pogorszyło się jej, dlatego znów się
zaszywasz? – zapytał współczująco. Hermiona zdezorientowana nie wiedziała co
odpowiedzieć. Nie miała pojęcia co stało się z Narcyzą Malfoy po wojnie.
Wiedziała tylko, że Lucjusza Malfoya skazano na Azkaban.
- Jej stan się nie zmienił – powiedziała powoli, nie chcąc
powiedzieć czegoś głupiego. Diabeł kiwnął głową.
- Naprawdę przykro mi Smoku – powiedział szczerze. Hermiona
zaczęła bawić się nerwowo książką.
- Myślisz, że z tego wyjdzie? – zapytała niepewnie. Blaise
zamyślony spojrzał w sufit.
- Nie mam pojęcia. Bardzo kochała twojego ojca pomimo tego
jaki był i przeżyła jego utratę. To czy ponownie zacznie komunikować się ze
światem, żyć, zależy tylko od niej – powiedział.
- Odcięła się od świata rzeczywistego, a Malfoy? Znaczy ja?
Nie pomyślała o synu? – zapytała zszokowana. Blaise udał, że nie zauważył tej
pomyłki.
- Naprawdę nie wiem co mam ci powiedzieć. Może jak będziesz
kontynuował cotygodniowe odwiedziny, wciąż do niej mówił, to się obudzi. A
teraz chodź. Nie dam ci tu gnić samemu – powiedział wstając. Hermiona
posłusznie poszła za nim zamyślona. Pierwszy raz w życiu było jej żal Dracona.
******
Państwo Granger wspominali dzieciństwo Hermiony przeglądając
zdjęcia. Draco dobrze się bawił, co go bardzo zaskoczyło. Zobaczył zdjęcia
Gryfonki, gdy była mała. Najbardziej spodobało mu się zdjęcie, gdy pierwszy raz
siedziała na nocniczku z dumą, jakby co najmniej wynalazła przełomowy eliksir,
rozśmieszył go do łez. Dawno nie spędził czasu tak beztrosko. Poznał też
zupełnie inną stronę Hermiony. Teraz widział w niej nie tylko Gryfonkę, ale
również małą, słodką dziewczynkę, która wspinała się na drzewo po przerażonego
kotka. Kiedy nadszedł czas pożegnania z Grangerami zrobiło mu się przykro.
Wracając do Pokoju Wspólnego zauważył Hermionę, która dyskretnie umykała
ślizgonom idącym pograć w quidditcha. Zwrócił na siebie jej uwagę mówiąc
bezgłośnie „wieża astronomiczna”. Gryfonka kiwnęła nieznacznie głową i poszła w
tamtym kierunku. Draco ruszył za nią zachowując bezpieczną odległość.
- Coś się stało? – zapytała patrząc na niego, gdy dotarli na
wieżę.
- Twoi rodzice wrócili. Ministerstwo znalazło ich i
przywrócono im pamięć – powiedział szczerze. Hermiona nie spodziewając się tego
zaśmiała się szczęśliwa obejmując go.
- Żyją! Tak się bałam – zaśmiała się radośnie. Draco
zmieszany nie wiedział czy odsunąć się czy też może oddać uścisk. Hermiona
pomogła mu odsuwając się.
- Wybacz, poniosło mnie. Nic im nie jest? – zapytała od
razu.
- Tak, wyglądają dobrze. Mówili, że to było dla nich jak
wakacje, ale byli zrozpaczeni tym, że cię nie pamiętali – powiedział chcąc
mówić dalej, ale Hermiona mu przerwała.
- Rozmawiałeś z nimi? – zapytała z zazdrością.
- Tak, musiałem. McGonagall zaczepiła mnie mówiąc o ich
odnalezieniu, powiedziała, że czekają na mnie, znaczy na ciebie, w jej
gabinecie. Nie było czasu cię szukać. Zresztą oni widzieliby tylko przystojnego
mężczyznę – powiedział wzruszając ramionami. Widząc niepewny wzrok Granger od
razu zrozumiał.
- Nie powiedziałem nic co by ich uraziło. Nie zrobiłbym
czegoś takiego – przysiągł. Nie mógł się obrazić, że tak pomyślała. Nie pokazał
się jej od najlepszej strony.
- Dziękuję – powiedziała z wdzięcznością i zawahała się –
Oraz przykro mi z powodu twojej mamy – dodała cicho. Draco spiął się słysząc
to.
- Wiesz – nie pytał, stwierdzał. O jego sytuacji wiedział
tylko Blaise i nie był zachwycony, że jego szkolny wróg poznał jego sekret.
Hermiona czując się winna kiwnęła głową.
- Tak, ale nikomu nie powiem. Wiem, że nie masz podstaw by
mi ufać, ale nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego – powiedziała cicho. Draco
usiadł pod ścianą.
- Wierze Ci Granger – powiedział. Hermiona usiadła obok
niego podkulając nogi i obejmując je ramionami.
- Jak ci się żyje jako Hermionie Granger? – zapytała
zaciekawiona. Zdziwiła się kiedy Draco fuknął wściekły.
- Okropnie! Każdy wymaga ode mnie, abym znał odpowiedź na
każde ich pieprzone pytanie – warknął. Gryfonka zaśmiała się czym zaskoczyła
Dracona.
- Spora presja, co? – zapytała z uśmiechem. Kiwnął głową nie
mogąc się niezgodzie.
- Tak. Rozumiem nauczycieli, bo na co dzień użerają się z
bandą kretynów, ale twoi niby przyjaciele też cię wykorzystują. Sprawdzanie i
poprawianie notatek oraz esejów? – pokręcił głową.
- Tak, wiem. Nie umiem im odmówić, to moi przyjaciele –
powiedziała cicho.
- A jak tobie się żyje jako Draco Malfoy? - zapytał chcąc zmienić temat. Twarz Hermiony
od razu przybrał wyraz czystej irytacji.
- Czy dziewczyny zawsze ci się tak narzucają? Nie ma chwili
spokoju – warknęła. Draco zaśmiał się głośno szczerze, co rzadko mu się
zdarzało.
- Przywykłem – uśmiechnął się do niej. Hermiona odwzajemniła
uśmiech delikatnie. To była ich pierwsza normalna rozmowa przeprowadzona bez
żadnych kłótni.
******
Był zafascynowany mugolskimi wynalazkami. Telefon. Kto by
pomyślał, takie sprytne urządzenie. Całą lekcję słuchał z zaciekawieniem
nauczycielki i poczuł się rozczarowany, gdy zajęcia się skończyły. Obiecując
sobie, że przeczyta dziś o telewizji, o której profesorka ledwo zaczęła mówić,
udał się do Wielkiej Sali. Słysząc pojękiwania z opuszczonej klasy uśmiechnął
się drwiąco.
- Od czegoś się jest w
końcu Prefektem Naczelnym – pomyślał zadowolony wchodząc do klasy. Zajęta
sobą para nie zauważyła jego wejścia. Widząc charakterystyczne rude włosy Draco
chrząknął ukrywając zdziwienie.
- Hermiona! – krzyknął Ron odsuwając się nagi od rozłożonej
na stoliku Lavender Brown. Draco skrzywił się na widok Weasleya i rzucił w jego
stronę spodniami, które leżały na podłodzę.
- Wszystko ci wyjaśnię. To nie jest tak jak myślisz –
powiedział ubierając się szybko.
- Złe podejście, „To
nie tak jak myślisz” tylko bardziej denerwuje kobiety – pomyślał zachowując
spokój.
- Umm… Powiesz coś? – zapytał niepewnie Ron nie widząc
żadnej reakcji. Lavender zmieszana zaczęła się szybko ubierać.
- Myślałam, że zamknąłeś drzwi – szepnęła do Weasleya, który
ją zignorował.
- Czekam na wyjaśnienia. To nie tak jak myślę, czyli jak? –
zapytał Draco krzywiąc się.
- Bo.. Ja… Szanuje Cię, ale… Ty nie byłaś gotowa, a ja tak
i… - jąkał się czerwieniąc.
- Więc Granger jest
dziewicą – pomyślał zainteresowany tym faktem Malfoy.
- Przepraszam – szepnął Ron. Draco podszedł do niego i
uderzył go w twarz z taką siłą, że Weasley upadł na podłogę.
- Nie zasługujesz na mnie. Nigdy nie będziesz zasługiwał.
Przerastam cię nie tylko inteligencją, ale również dojrzałością. Jesteś
żałosny, bo miałeś tak wiele i zniszczyłeś to dla nic niewartej chwili
uniesienia. Do końca życia będziesz żałował tej decyzji – powiedział i odwrócił
się z zamiarem wyjścia z klasy. Stanął zauważając w drzwiach Hermionę. Już
chciał się odezwać, nawet przeprosić. W końcu obiecał nie niszczyć jej związku.
Ona jednak spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się ciepło.
- Dziękuje – szepnęła i odeszła. Draco zaskoczony uśmiechnął
się pod nosem i również opuścił salę zostawiając załamanego Rona i zmieszaną
Lavender samych.
******
- Mówię ci, powinnaś przestać odpowiadać na wszystkie
pytania. Skłam, że nie znasz odpowiedzi, cokolwiek. Żeby tylko przestali
oczekiwać od ciebie, że na zawołanie wyrecytujesz dobrą odpowiedź – powiedział
zadowolony Draco siedząc z Hermioną na skraju Zakazanego Lasu i jedząc z nią słodycze
z Miodowego Królestwa.
- Ale to nie byłabym ja – spierała się nieprzekonana, biorąc
od niego fasolkę wszystkich smaków.
- Wręcz przeciwnie, dopiero wtedy będziesz mogła być sobą –
powiedział i zaśmiał się cicho na widok jej skwaszonej miny – Cytryna? –
zapytał rozbawiony.
- Chciałabym – jęknęła, na co wybuchnął śmiechem. Za parę
godzin mieli wrócić do normalnego życia. Ten tydzień dał im wiele do myślenia.
Poznali się bliżej.
- Nie śmiej się ze mnie – zaśmiała się rzucając w niego
bąbelkową pianką, która złapał w usta jedząc.
- Dzięki – powiedział zadowolony, na co przewróciła
rozbawiona oczami.
- A ty powinieneś dać do zrozumienia wszystkim dziewczyną,
żeby się odczepiły – powiedziała pijąc piwo kremowe.
- Przepraszam cię bardzo Granger, ale co ja robię cały czas?
– zapytał podnosząc pytająco brew do góry.
- Cholera, też bym tak chciała – mruknęła widząc to.
- Co? – zapytał zdezorientowany.
- Podnosić tylko jedną brew. Jak ty to robisz? – zapytała z
zazdrością.
- Lata praktyki. Więc? – zaśmiał się.
- Odpychasz je, ale będąc wciąż singlem dajesz tym samym
znak, że szukasz tej jedynej. Znajdź sobie dziewczynę i stwórz z nią stabilny
związek – powiedziała starając się podnieść jedną brew, ale automatycznie obie
wędrowały w górę.
- Nie ma takiej, która by mnie interesowała – uśmiechnął się
podchodząc i delikatnie objął jej twarz. Jednym kciukiem przytrzymał jedną jej
brew u góry, drugą przytrzymał na miejscu.
- Nie ma żadnej w całym zamku? – zapytała cicho, rumieniąc
się pod wpływem jego bliskości. Draco zamyślony patrzył jej w oczy, po czym
uśmiechnął się odsuwając.
- Jesteś w tym beznadziejna – zaśmiał się wskazując na jej
brwi i tym samym unikając odpowiedzi na pytanie.
- Chodźmy już lepiej do profesora Dumbledora – uśmiechnęła
się nie chcąc drążyć tematu. Draco kiwnął głową zbierając słodycze i poszedł z
nią do gabinetu dyrektora.
******
Jak dobrze było znów usłyszeć swoje imię. Wszedł zadowolony
do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i uśmiechnął się szeroko widząc Blaisa.
- Cześć Diable – powiedział zadowolony witając się z nim.
- No, widzę, że wracasz do siebie. Przez ostatnie parę dni
byłeś jakiś niemrawy – powiedział uśmiechnięty Blaise witając z nim.
- Z tym już koniec. Teraz wszystko będzie po staremu –
obiecał – Prawie wszystko – dodał w
myślach. Nie mógł nic poradzić na to, że polubił Granger. Nie wyobrażał sobie
powrotu do tego co było. Nie potrafiłby jej skrzywdzić. Już nie.
******
Rozmawiał cicho z Blaisem, ignorując żmudne przemówienie
nauczyciela obrony przed czarną magią. Preferował on, podobnie jak Umbridge,
teorię, a nie praktykę. Jego lekcje dłużyły się wszystkim uczniom, nawet
Hermionie, która zawsze aktywnie brała udział w lekcji.
- Kto zna odpowiedź? No słucham? Może panna Granger? –
zapytał nauczyciel z uśmiechem.
- Przykro mi profesorze, nie wiem – powiedziała. Wszystkie
oczy skierowały się na nią, w tym Dracona, któremu posłała nieznaczny uśmiech.
Malfoy odwzajemnił go i w lepszym humorze niż wcześniej powrócił do rozmowy z
Blaisem.
******
Spotykali się każdego wieczoru gdzie tylko mogli: na Wieży
Astronomicznej, w Pokoju Życzeń, na skraju Zakazanego Lasu. Nie chcieli robić
sensacji ujawniając ich przyjaźń. Im było bliżej zakończenia roku tym ich
spotkania stawały się dłuższe. Wiedzieli, że po zakończeniu szkoły ich drogi
się rozejdą. Ona pewnie znajdzie pracę w Ministerstwie Magii. On z kolei miał
zamiar opuścić kraj. Wiele osób wciąż chowała urazę, za co nie miał żalu. Jego
rodzina służyła Voldemortowi i miał większe szansę znaleźć pracę za granicą. Na
myśl o rozstaniu oboje odczuwali wręcz fizyczny ból. Dlatego gdy nadeszła
Pożegnalna Uczta, zamiast w niej uczestniczyć, spotkali się w Pokoju Życzeń.
- Czyli to koniec – powiedziała przerywając ciszę.
- Wciąż możemy do siebie pisać Granger – powiedział patrząc
na podłogę oparty nonszalancko o ścianę.
- Wiem, ale to nie to samo – westchnęła przygnębiona. Usta
Dracona drgnęły w delikatnym uśmiechu.
- Nigdy nie myślałem, że kończąc Hogwart najtrudniej będzie
mi się pożegnać właśnie z tobą – zaśmiał się, ale zaprzestał widząc, że
Hermiona wciąż przygnębiona, bez uśmiechu, tylko kiwnęła głową zgadzając się z
nim.
- Racja – mruknęła siadając na kanapie.
- Granger, gdybyś mnie potrzebowała zawsze się zjawię –
powiedział siadając przy niej i zaczesując jej włosy do tyłu.
- Ale ja cię potrzebuje – szepnęła patrząc na niego –
Potrzebuję cię przy sobie, cały czas. Nie chcę, żebyś wyjeżdżał. Zostań ze mną
– powiedziała błagalnie, wtulając się w zaskoczonego Ślizgona.
- Co chcesz przez to powiedzieć Granger? – zapytał
sparaliżowany.
- Chcę, żebyś został kimś więcej niż moim przyjacielem –
powiedziała rumieniąc się. Draco odsunął się od Gryfonki sprawiając jej tym
samym ból.
- Przez lata cię poniżałem. Byłem Śmierciożercą, nie mam
przed sobą przyszłości. Gdybyś była ze mną zostałabyś znienawidzona przez
wszystkich – powiedział ukrywając twarz w dłoniach.
- Nie obchodzi mnie to – powiedziała gładząc go po plecach.
Spojrzał jej w oczy szukając fałszu, ale zauważył tylko szczerość.
- Jesteś pewna? Gdy cię zyskam zrobię wszystko, żeby cię nie
stracić – powiedział prostując się i łapiąc jej twarz w swoje dłonie, kciukami
gładząc jej zarumienione policzki.
- Jestem pewna – uśmiechnęła się delikatnie, chciała go
zapewnić, że nigdy go nie opuści, że jej nigdy nie straci, ale nie dał jej
dojść do słowa całując ją żarliwie. Jęknęła zaskoczona obejmując go za szyję.
- To chyba dobry moment, abyś zaczął mi mówić po imieniu –
zamruczała. Draco zaśmiał się głośno całując ją w drobny nosek.
******
W swoją pierwszą rocznicę wyznali sobie miłość. W drugą
rocznicę Draco oświadczył się Hermionie, a rok później, w czasie trzeciej
rocznicy uczynił z Hermiony Granger, Hermionę Malfoy. Na czwartą rocznicę
Hermiona przygotowała dla Draco specjalny prezent wstępny: małą parę buciczków.
Niestety na właściwy prezent musieli poczekać jeszcze siedem miesięcy, kiedy to
na świat przyjdzie pierwsze dziecko Państwa Malfoy.
Super miniaturka :) Bardzo fajny pomysł. Jedyne do czego mogę się przyczepić do brak przecinków, ale poza tym naprawdę mi się podobała ;)
OdpowiedzUsuńP.S. Zapraszam serdecznie na mojego bloga ;)
Usuńhttps://dramione-zapomnijmyoprzeszlosci.blogspot.com
Hej!
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem trafiłam na tę miniaturkę i bardzo mi się spodobała.
Pomysł na historię genialny <3
W wolnej chwili zapraszam do mnie
http://myownworld-fanfiction.blogspot.com/
Pozdrawiam
Meryem