Następna
miniaturka ukaże się w przyszłym tygodniu. Niestety teraz muszę się skupić na
egzaminach. Nie wspominając o pracach, które muszę oddać na studiach. Tak więc do końca tygodnia skupiam się wyłącznie na nauce.
Po raz kolejny Hermiona i James. Miałam na nich ochotę, więc cóż. Wyszło co wyszło.
Co do
miniaturki to wiem, że obroty zmieniacza czasu są źle podane, ale zmieniłam ten
szczegół. Zapraszam do czytania :)
__________
To był szalony pomysł, nawet jak na nich. Robili już różne
szalone rzeczy za które dostawali szlabany trwające nawet miesiąc. Ale to co
robili teraz mogło kosztować ich wydaleniem z Hogwartu. Stłoczeni w trójkę pod
peleryną niewidką wkradli się do gabinetu dyrektora, który obecnie przebywał
poza terenem szkoły.
- Nie wierzę, że Dumbledore nie nałożył na gabinet żadnych
zaklęć. To czyste samobójstwo – syknął Remus wychodząc spod peleryny niewidki.
Nie podobał mu się pomysł przyjaciół. Poszedł z nimi tylko po to, żeby wybić im
z głowy następne „genialne” pomysły, na jakie by wpadli będąc sami w gabinecie
dyrektora.
- Opuścił Hogwart w pośpiechu, może zapomniał nałożyć zaklęć
ochronnych. Nie dramatyzuj Luniaczku – powiedział Syriusz zadowolony ściągając
pelerynę z siebie i Jamesa, który odebrał od Łapy swoją własność i zmniejszył
ją chowając do kieszeni.
- Przypomnijcie mi, po co w ogóle tak ryzykować? Dla plotek?
– zapytał zirytowany Remus rozglądając się czujnie po pomieszczeniu.
- To nie plotki Remusie, sam widziałem aurorów i samego
Ministra Magii, którzy wręczali coś Dumbledorowi – powiedział James
przeszukując biurko Albusa.
- Dobrze, dali mu coś najwyraźniej do przechowania. Skąd się
wziął ten durny pomysł, że to kamień wskrzeszenia? To tylko bajka dla dzieci! –
warknął Remus wściekły uporem przyjaciół.
- To nie żadna bajka. Babcia mi opowiadała o tym. Insygnia
Śmierci istnieją naprawdę. Moja peleryna jest jednym z nich – powiedział James
uśmiechając się z dumą.
- Rogaczu wiele jest takich peleryn – powiedział wciąż
nieprzekonany Lupin przewracając oczami.
- Ale peleryna Jamesa nigdy nie traci mocy Luniaczku –
wtrącił Syriusz z uśmiechem satysfakcji, wiedząc, że na to Remus nie będzie
miał kontrargumentu. Nie pomylił się, Remus niezadowolony zamilkł odwracając
obrażony plecami do przyjaciół.
- Ja nie biorę w tym udziału – mruknął w końcu, czekając aż
Syriusz i James skończą przeszukiwać gabinet. Z każdą mijającą minutą
bezowocnych poszukiwań Syriusz i James tracili swoją pewność siebie, zaś na
twarzy Remusa rósł coraz większy uśmiech samozadowolenia.
- Ha! Znalazłem! To tą szkatułkę przekazał Minister Magii
dyrektorowi – powiedział uradowany James wyjmując szkatułkę znad myślodsiewni.
Uśmiech Remusa automatycznie zniknął.
- Głupio ci teraz Luniaczku? – zacmokał z satysfakcją
Syriusz podchodząc do Pottera, który starał się za wszelką cenę otworzyć
szkatułkę siłą, jak i zaklęciami.
- To cholerstwo nie chce się otworzyć – mruknął
niezadowolony.
- No i dobrze, to znak, żebyśmy stąd poszli póki nikt nas
nie nakrył – powiedział Remus z nadzieją. Syriusz westchnął patrząc na
przyjaciela.
- Remusie nie wierzę, że sam nie jesteś ciekawy co się
znajduje w szkatułce. Przecież Ministerstwo Magii to jeden z
najbezpieczniejszych budynków w świecie czarodziejów. Naprawdę chcesz nam
wmówić, że chociaż malutka część ciebie nie chce wiedzieć co takiego chciał
ukryć w naszej szkole sam Minister Magii? A jeśli to naprawdę jest kamień
wskrzeszenia? To może być twoja jedyna szansa w życiu, aby go zobaczyć! –
powiedział z podekscytowaniem Syriusz patrząc na Lupina, który westchnął cicho
patrząc na szkatułkę.
- Odsuń się James, ja spróbuje – powiedział podchodząc do
szkatułki. James wyszczerzył się przybijając z Syriuszem piątkę.
- I to ja rozumiem Luniaczku – powiedział Syriusz z uśmiechem
samozadowolenia. Remus oglądał dokładnie szkatułkę zamyślony.
- Dziwne – szepnął zdumiony wyciągając różdżkę.
- Co jest takiego dziwnego? – zapytał James patrząc na
szkatułkę tak, jakby samym wzrokiem chciał ją otworzyć.
- Obłożony jest czarną magią – powiedział Lupin wzdychając ze
zrezygnowaniem i prostując się.
- Znasz się na czarnej magii Luniaczku? – zapytał zdziwiony
Syriusz.
- Interesuję się obroną przed czarną magią na poziomie
wysoko zaawansowanym.To logiczne, że zasięgnąłem też po niektóre czarno
magiczne księgi – powiedział stukając różdżką w szkatułkę.
- Więc dasz radę ją otworzyć? – zapytał James
zniecierpliwiony. Remus uśmiechnął się do przyjaciół i przeciął swoją dłoń.
Parę kropel krwi spadło na szkatułkę, która momentalnie ją wchłonęła, a wieczko
podniosło się do góry ukazując zawartość.
- To chyba kpina?! – krzyknął zawiedziony Syriusz.
- To tylko zmieniacz czasu. Nie mówię, są interesujące, ale
można takie zobaczyć w Ministerstwie pod ochroną. Czym ten się niby różni? –
zapytał równie zawiedziony James.
- Może tym, że nie kręci się w odpowiednią stronę –
powiedział Remus wyjmując zmieniać czasu.
- Chcesz powiedzieć… - szepnął zdumiony Black zabierając
przyjacielowi zmieniacz czasu i patrząc na niego z zafascynowaniem.
- Że nie można się cofnąć w czasie, ale przenosi cię w
przyszłość? Prawdopodobnie – powiedział Lupin chcąc odłożyć zmieniacz czasu na
miejsce, ale James podekscytowany odebrał go Syriuszowi.
- Trzeba go wypróbować i to w tej chwili – powiedział od
razu, zakładając go sobie na szyję.
- Ty chyba żartujesz? Nie wiemy czy na pewno do tego służy,
zresztą Minister powierzył go Dumbledorowi nie bez powodu! – warknął Remus.
- Luniaczku my i tak to zrobimy. Od ciebie zależy czy chcesz
przeżyć z nami tą niesamowitą, niepowtarzalną okazję czy zostajesz sam w
gabinecie dyrektora – powiedział z uśmiechem Syriusz przeciągając sznureczek i
zawieszając go sobie na szyi. Remus zły fuknął pod nosem.
- Ja zostaje. Gdybyście coś zepsuli, a zepsujecie na pewno,
ktoś musi powiadomić dyrektora – warknął.
- Będziesz żałować. Jak bardzo do przodu? – zapytał James
trzymając zmieniacz czasu.
- Dwa lata powinny wystarczyć. Niezbyt daleko w przyszłość,
więc nie powinniście wyrządzić zbyt wielu szkód – mruknął Remus.
- Niech będą dwa lata – powiedział Potter okręcając klepsydrą dwa razy. Po chwili w
gabinecie został tylko Lupin.
- To się źle skończy – jęknął kręcąc głową.
******
Albus Dumbledore siedział w swoim gabinecie pisząc list do
Państwa Weasley kiedy w jego gabinecie zjawili się nieznajomi. Zaskoczony, a
nie łatwo go było zadziwić, odsunął się od krzesła patrząc na młodsze wersje
swoich byłych uczniów, a zarazem przyjaciół, którzy powinni już nie żyć.
- Nieprawdopodobne – szepnął łapiąc za różdżkę, przygotowany
na możliwy atak.
- Umm… Rogaczu, na pewno to tylko dwa lata? Dyrektor wygląda
tak trochę.. – mruknął Syriusz przyglądając się Albusowi.
- Tak, wiem. Ale przysięgam, że przekręciłem tylko dwa razy!
Jeden obrót to jeden rok, prawda? – zapytał ściągając z nich zmieniacz czasu.
- Kim jesteście? – warknął Dumbledore wstając i związując
zaklęciem Gryfonów.
- Profesorze Dumbledore to my! James Potter i Syriusz Black!
– krzyknął zdziwiony James. Syriusz ze wszystkich sił starał się uwolnić z
więzów.
- Wszystko wyjaśnimy! – obiecał Black blednąc – Przeklęty
Lupin, zawsze ma rację – szepnął sam do siebie.
- Mówcie – powiedział Dumbledore oczekując wyjaśnień.
- Byliśmy ciekawi co takiego Minister dał panu na
przechowanie, więc wkradliśmy się do pana gabinetu i znaleźliśmy zmieniacz
czasu, który nas tu przeniósł – powiedział James na jednym wdechu.
- Zmieniacz czasu, który przenosi w przyszłość? Tak,
pamiętam. Minister powierzył mi go dwadzieścia lat temu. Okazał się zbyt
niebezpieczny, więc go zniszczono – powiedział zamyślony gładząc się po
brodzie.
- Hola… Może pan cofnąć? Dobrze usłyszałem? Dwadzieścia lat?
Chciał pan chyba powiedzieć dwa lata? – zapytał Syriusz skołowany.
- Nie chłopcy, to było dwadzieścia lat temu. Mamy rok 1996 –
powiedział Dumbledore wciąż patrząc na nich nieufnie.
- Może nas pan rozwiązać? – zapytał James krzywiąc się.
Sznur utrudniał mu oddychanie. Dumbledore rzucił czar, ale nie wykrył on
żadnych złych intencji, więc rozwiązał Gryfonów. Kiedy James i Syriusz
rozluźniali się oddychając z ulgą, Albus zabrał im zmieniacz czasu.
- To co zrobiliście było nieodpowiedzialne! Haniebne!
Zakazane! Brak mi słów na was – warknął wściekły dyrektor wracając na swoje
miejsce.
- Przepraszamy dyrektorze, obiecujemy, że wrócimy
niezwłocznie do swoich czasów – westchnął James.
- Bez wycieczki? Jestem ciekawy przyszłości – mruknął
Syriusz, ale zamilkł pod gromiącym spojrzeniem dyrektora.
- Zatem niech mi pan wyjaśni panie Potter, jak chce pan
wrócić? Ten zmieniacz czasu może was wysłać jedynie w przyszłość, a inne nie
mają takiego zasięgu, aby cofnąć o lata. Jedynie o miesiące! – wykrzyknął do
zdezorientowanych chłopców.
- Ale… Więc dlaczego ten wysłał nas w przód aż o dwadzieścia
lat? – zapytał Syriusz. Nie byłby Gryfonem, gdyby nie odważył się zapytać.
- A myśli pan, że dlaczego został zniszczony? Im dalej w
przyszłość, bądź w przeszłość, tym poważniejsze konsekwencje. Starano się
wynaleźć zmieniacz czasu, który wysyłałby w przód maksymalnie o parę tygodni.
Okazało się to niemożliwe, więc zaniechano badań i zniszczono ten jeden,
nieudany prototyp – powiedział Dumbledore.
- Więc co? Mamy tu zostać na zawsze? – zapytał James
zaciskając pięści z bezradności.
- Oczywiście, że nie. Historia musi potoczyć się tak jak
była. Jest to możliwe, jeśli w porę odeślę was do waszych czasów. Im dłużej
jednak tu będziecie, tym większe prawdopodobieństwo, że czas usunie was z
historii – powiedział dyrektor.
- Co znaczy „usunie nas z historii”? Umrzemy? – zapytał
zaniepokojony Syriusz.
- Nie panie Black. Nie umrzecie. Po prostu przestaniecie
istnieć – powiedział poważnie, przyglądając się swoim byłym, a jednocześnie
obecnym uczniom.
- Ile mamy czasu? – zapytał cicho James.
- Jesteście na szóstym roku, prawda? Więc mniej więcej rok –
powiedział Albus wiedząc, że pan Potter zaczął chodzić z panną Evans na siódmym
roku. Bez ich związku nie będzie Harrego, nie pozbędą się Voldemorta na te
dziesięć lat, Syriusz nie trafi do Azkabanu, cała historia się zmieni usuwając
intruzów, w tym przypadku Syriusza i Jamesa.
- Dobrze, a co mamy robić do tego czasu? – zapytał podłamany
Syriusz.
- Będziecie normalnie uczestniczyć w zajęciach. Jeśli
chcecie to możecie dowiadywać się śmiało o swojej przyszłości, bo gdy nadejdzie
czas powrotu i tak wypijecie eliksir zapomnienia. Nie zapamiętacie niczego z
tej podróży – powiedział ignorując zawiedzione westchnienie Syriusza.
- Wrócimy do tego samego momentu? – zapytał James równie
zawiedziony co jego przyjaciel.
- Nie. Ile czasu minie tutaj, tyle minie i w waszych
czasach. Dlatego ważne jest, abyście kontynuowali naukę. To akurat zostanie w
waszej pamięci panie Black, dopilnuje tego osobiście – powiedział Dumbledore
widząc, że Syriusz już chce się odezwać i wymigać od zajęć.
- Szkoda – westchnął wymieniając się z Jamesem
zrezygnowanymi uśmiechami. Praktycznie nic nie będą mieli z tej podróży,
- Wezwę profesor McGonagall, która się wami zajmie. Ja w tym
czasie porozmawiam z kimś na wasz temat – powiedział wzywając nauczycielkę
transmutacji.
******
- Mój ojciec i Syriusz tutaj? – szepnął Harry, gdy
Dumbledore poinformował go, Rona, Hermionę oraz profesora Snapa o całej
sytuacji.
- Ściślej rzecz biorąc to ich młodsze wersje. Tak jak wy,
uczęszczają teraz do szóstej klasy – powiedział Albus – Mówię wam o tym, bo
uważam, że tylko wy powinniście wiedzieć. Dla reszty będą to James i Syriusz
Lupin. Siostrzeńcy Remusa, którego już zawiadomiłem. Spotkam się z nim
wieczorem i wszystko wyjaśnię.
- Więc ci idioci będą moimi uczniami? – uśmiechnął się
mściwie Severus.
- Tak, wiem, że to cię cieszy Severusie, ale proszę jednak o
zachowanie chociaż odrobiny profesjonalizmu – powiedział Dumbledore patrząc na
Snapa ostro.
- Ależ oczywiście dyrektorze – powiedział kpiąco Mistrz
Eliksirów.
- Harry jak się czujesz? – zapytała z troską Hermiona łapiąc
przyjaciela za ramię.
- Oszołomiony, wściekły i szczęśliwy zarazem. Nawet jak ich
ostrzegę nie zapamiętają tego, ale mam szansę poznać ojca i spędzić więcej
czasu z Syriuszem – uśmiechnął się smutno, patrząc na przyjaciółkę.
- Wzruszające – syknął Severus patrząc na tę scenę z odrazą.
- Severusie na Merlina! Trochę współczucia – powiedział
zrezygnowany Dumbledore.
- Wredny nietoperz – mruknął Ron pod nosem.
- Szlaban panie Weasley. Dzisiaj, lochy, 18.00 – warknął
Snape patrząc wściekły na rudowłosego, którego policzki przybrały odcień
podobny do koloru jego włosów.
- Już dobrze. Profesor McGonagall zaznajamia wszystkich w
Pokoju Wspólnym z Jamesem i Syriuszem. Ją też musiałem wtajemniczyć, jako że
jest opiekunką waszego domu, członkinią Zakonu i moją droga przyjaciółką –
powiedział posyłając Severusowi ostre spojrzenie, kiedy zauważył, że ten już
chciał rzucić złośliwy komentarz, ale zrezygnował po spojrzeniu dyrektora.
- Możecie iść – powiedział, Gryfoni pożegnali się wychodząc
z gabinetu, podczas gdy Severus burknął coś pod nosem i wyszedł powiewając
szatami.
******
- Pomyśl jak fajnie byłoby zobaczyć swoje przyszłe wersje
Rogaczu – powiedział podekscytowany Syriusz siedząc w dormitorium z Jamesem.
Profesor McGonagall przedstawiła ich wszystkich w Pokoju Wspólnym oraz
przydzieliła dormitorium tylko dla nich.
- Tak, szkoda, że tego nie zapamiętamy – westchnął James
zawiedziony kładąc się na swoim łóżku.
- James mamy rok, aby obmyślić jak uodpornić się na eliksir
zapomnienia. Nie wiem jak ty, ale ja zamierzam zachować swoje wspomnienia. No i
pomyśl. Dziewczyny z tych czasów, tyle nowych celów – powiedział rozmarzony, na
co Potter, obecnie Lupin, zaśmiał się głośno.
- Wiesz, że mogą być twoimi córkami? – zapytał rozbawiony
patrząc na przyjaciela.
- Hej, one o tym nie wiedzą – powiedział uśmiechając się
zawadiacko i wstał wychodząc z dormitorium.
- Co? Już zaczynasz podbój? – zapytał James szybko
doganiając przyjaciela i schodząc z nim do Pokoju Wspólnego.
- Nie, za wcześnie, na razie muszę zbadać otoczenie i wybrać
pierwszą zdobycz. Podbój zacznę jutro – uśmiechnął się zawadiacko na co James
zaśmiał się głośno.
- Co jest? – zapytał James kiedy Syriusz zatrzymał się na
ostatnim schodku.
- Znalazłem pierwszą ofiarę – powiedział zachwycony,
wskazując na dziewczynę siedzącą koło chłopca bardzo podobnego do Jamesa. Był z
nimi też rudowłosy chłopak, który z przejęciem mówił coś do pozostałej dwójki.
James przyjrzał się wybrance Syriusza na jedną noc. Nie była piękna w oczywisty
sposób, ale miała w sobie coś co przyciągało wzrok. Jej włosy były
nieokiełznane i widać było, że denerwują dziewczynę, bo co jakiś czas szybkim
ruchem zaczesywała je za ucho. Te jednak niesforne od razu wracały na
poprzednie miejsce. Nie miała na sobie szat, więc James z uznaniem spojrzał na
jej biust i przeniósł spojrzenie niżej na wąską talię. Nie była gruba, ale też
nie patyczkowato chuda. Była w sam raz, tak jak lubił. Powrócił do jej twarzy,
dziewczyna w tym momencie podniosła głowę, a ich spojrzenia się skrzyżowały.
Cofnął się zaskoczony o krok, podziwiając jej piękne czekoladowe oczy.
- Wszystko w porządku Rogaczu? – zapytał zdziwiony Syriusz,
podczas gdy dziewczyna nachyliła się do chłopaka podobnego do Jamesa i szepnęła
mu coś do ucha.
- Tak, tak. W porządku – wymamrotał James patrząc na
przyjaciela i starając się wyrzucić z głowy obraz dziewczyny. Nie rozumiał
dlaczego wywarła na niego taki wpływ.
- Nie wytrzymam do jutra, idę teraz – powiedział Syriusz
włączając swój urok i podchodząc do trójki Gryfonów siedzących na kanapie.
James poszedł za nim.
- Witam, nazywam się Syriusz Lupin. Wybacz mi piękna niewiasto,
ale twoja uroda mnie olśniła, nie wybaczyłbym sobie, gdybym się nie przedstawił
– powiedział z uwodzicielskim uśmiechem biorąc dłoń dziewczyny i całując ją w
nią. Harry patrzył z Ronem na Syriusza jakby widzieli go po raz pierwszy w
życiu. Można uznać, że tak też właśnie było.
- Syriuszu nie musisz udawać, znamy prawdę – powiedziała
zmieszana Hermiona zabierając dłoń.
- Dyrektor wam powiedział? Dlaczego? – zapytał zdziwiony
James. Hermiona spojrzała na Jamesa. Wszyscy opisujący rodziców Harrego mieli
rację. James był niemal odzwierciedleniem Harrego z wyglądu. Był jednak wyższy
od swego syna i te oczy. Na ich widok policzki Hermiony pokryły się czerwienią.
Były brązowe, a jednak tak inne od tych, które widziała u reszty ludzi. Ron
przezornie rzucił Muffliato.
- Może się przedstawimy. Ron Weasley, to Hermiona Granger, a
to Harry. Harry Potter – powiedział Ron patrząc na reakcje Jamesa i Syriusza.
Rogacz spojrzał na Harrego z zaciekawieniem.
- Jesteś… ? –zapytał przyglądając mu się z zainteresowaniem.
- Twoim synem. Naprawdę miło mi cię poznać – powiedział
zmieszany Harry wstając i patrząc na ojca z mocno bijącym sercem. Miał ochotę
go przytulić, powiedzieć co tak naprawdę czuje, ale raczej nie zrobiłby tym
dobrego pierwszego wrażenia. Uśmiech Jamesa poszerzył się.
- To jest naprawdę dziwne – zaśmiał się szturchając
zawiedzionego Syriusza.
- Czyli co, nie mam szans? – zapytał Hermiony.
- Przykro mi Syriuszu – uśmiechnęła się ciepło na co
westchnął.
- Trudno. Pierwsze podejście i już skucha. Te czasy chyba
jednak mi się nie spodobają Rogaczu – powiedział głosem obrażonego dziecka.
- Azkaban naprawdę cię zmienił – szepnął Ron patrząc na
Blacka. Młodsza wersja zdecydowanie różniła się od mężczyzny, którego poznali
na trzecim roku. Ten Syriusz był zabawny, beztroski. Nieświadomy tego jaka
czeka go przyszłość…
- Przepraszam cię chłopcze, którego imienia nie
zapamiętałem, Azkaban? – zapytał Syriusz podchodząc do niego szybko. Ron
zaczerwienił się bełkocząc pod nosem. James zdziwiony złapał przyjaciela za
ramię.
- Spokojnie Łapo – powiedział opanowanym głosem.
- Łatwo ci mówić. To nie tobie bełkoczący rudzielec
powiedział, że będziesz siedział w Azkabanie – powiedział Syriusz zirytowany.
- Przecież lepsze to od śmierci – powiedział oburzony Ron
chcąc się bronić. James spojrzał na niego, a następnie na Harrego.
- Za dwadzieścia lat będę martwy? – warknął. Ron zbladł, a
następnie zzieleniał zatapiając się głębiej w kanapie.
- Spokojnie, wszystko wam wyjaśnimy, tylko się uspokójcie –
poprosiła Hermiona posyłając karcące spojrzenie Ronowi.
- W porządku, ale jeden warunek. ON nie opowiada –
powiedział Syriusz wskazując na Rona.
******
Opowiedzenie całej historii zajęło im trzy godziny. James i
Syriusz co chwilę przerywali zadając pytania, wtrącając zbędne komentarze lub
wykrzykując przekleństwa jak choćby w chwili wyjawienia zdrady Petera
Pettigrew. Kiedy skończyli było już grubo po ciszy nocnej, więc zmęczeni
pożegnali się i każde udało się do swojego dormitorium.
- Co o tym myślisz Łapo? – zapytał cicho James ze swojego
łóżka patrząc w sufit.
- Myślę…. Że tym bardziej musimy znaleźć sposób na eliksir
zapomnienia – powiedział, odwrócił się plecami do przyjaciela i zasnął. Potter
westchnął. Nie czekała go wesoła przyszłość, ale właśnie dowiedział się, że
Lily Evans w końcu mu ulegnie. Dlaczego więc zasypiając nie myślał o zielonych
oczach jak przez ostatnie półtora tylko o pięknych czekoladowych?
******
Rogacz i Łapa stali się sensacją w szkole. Syriusz będąc w
centrum zainteresowania i będąc w swoim żywiole, na chwilę zapomniał jaka
przyszłość czeka go i jego przyjaciół. Korzystając z nowo zyskanej popularności
włączył swój urok oczarowując hogwarckie dziewczęta z tych czasów.
- Zaczyna mi się tu nawet podobać – powiedział zadowolony
Syriusz siadając z Jamesem w klasie obrony przed czarną magią.
- Cisza – warknął Severus wchodząc do klasy zamaszystym
krokiem. James zszokowany upuścił pióro.
- A mi przestaje się tu podobać Łapo – szepnął Potter do
bladego Syriusza. Severus uśmiechnął się mściwie na widok ich min.
- Dzisiaj zajęcia w praktyce. Zademonstruje parę zaklęć.
Potrzebuje ochotnika. Może któryś z nowych uczniów? – zakpił szczęśliwy jak
nigdy.
- To będzie długa
lekcja – pomyślał James.
******
Nigdy nie lubił Smarkerusa, a teraz nie mógł mu nic zrobić z
uwagi na to, że jest jego profesorem. Czuł się jakby trafił do piekła. Snape
męczył ich na lekcji używając na nich różnych klątw. Wracał właśnie ze Skrzydła
Szpitalnego, Syriusz musiał zostać będąc w gorszym stanie od niego.
- Jak wrócę do swoich czasów to się zemszczę Smarku –
mruknął pod nosem wchodząc po schodach. Przed nim szła Hermiona obładowana
książkami. Uśmiechnął się widząc z jakim trudem wspina się do góry, starając
się nie upuścić żadnej z książek. Już miało się jej to udać, gdy dwóch
pierwszoklasistów wybiegło z korytarza zbiegając po schodach i potrącając przy
tym Hermionę. Gryfonka chcąc utrzymać równowagę upuściła książki i przytrzymała
się poręczy.
- Nie biegać! – krzyknęła za nimi zła. James zaśmiał się
zrównując z nią na tym samym schodku i zaczął zbierać jej książki. Hermiona
zmieszana też kucnęła zbierając księgi.
- Dziękuje – powiedziała chcąc wziąć od niego książki jakie
zebrał. Zamiast tego zaskoczył ją zabierając wszystkie książki.
- Pomogę Ci – zaoferował.
-Naprawdę nie trzeba – powiedziała zaskoczona. James
przewrócił oczami.
- Wy uparte kobiety. I tak idę do Pokoju Wspólnego. Nie
pozwolę, aby kobieta dźwigała taki ciężar kiedy ja mogę jej pomóc – powiedział
posyłając jej uśmiech. Hermiona poddała się oddając mu uśmiech i idąc z nim do
Pokoju Wspólnego.
- Dużo tych książek. Program nauczania tak się zmienił przez
te dwadzieścia lat? – zapytał James patrząc na Gryfonkę, która pokryła się
rumieńcem.
- Nie zmienił się. Ja po prostu lubię czytać – przyznała.
Zaskoczony Potter zaśmiał się głośno – No co? – zapytała urażona podnosząc
buntowniczo głowę do góry, aby spojrzeć na jego twarz. Był od niej wyższy o
głowę.
- Nic. Jesteś słodka – powiedział wciąż uśmiechając się
szeroko. Hermiona znowu oblała się rumieńcem spuszczając głowę.
- Jeśli to ma być jakiś żart to przysięgam Potter, że… -
zaczęła, ale James przerwał jej od razu.
- Nie żartowałbym z ciebie Hermiono. Lubię cię, nawet z twoją manią czytania nudnych, zakurzonych książek – zapewnił zadowolony.
- One wcale nie są nudne – zaprzeczyła od razu. James posłał
jej politowane spojrzenie.
- Cokolwiek mówisz Hermiono – powiedział głosem wyrażającym,
że wie swoje.
- Miona – poprawiła go delikatnie.
- Co? – zapytał zbity z tropu.
- Przyjaciele mówią do mnie Miona – uśmiechnęła się do
niego. Nawet nie spostrzegli kiedy weszli do Pokoju Wspólnego Gryfonów.
- Więc jesteśmy przyjaciółmi? – zapytał posyłając jej uroczy
uśmiech, od którego połowie dziewcząt miękły kolana. Granger odebrała od niego
książki.
- Do zobaczenia James – powiedziała nie dając po sobie
poznać jakie wrażenie wywarł na niej jego uśmiech i odwróciła się idąc do
dormitorium dziewcząt.
- Przyjaciele mówią do mnie Rogacz! – krzyknął za nią
zadowolony. Hermiona wchodziła już po schodach, więc Potter nie mógł zobaczyć
delikatnego uśmiechu, który pojawił się na jej twarzy.
******
Już dwa miesiące żyli w przyszłości. Musieli przyznać, że
podobało się im tu, nie licząc lekcji z Severusem Snapem, po których zawsze
wychodzili z klasy poranieni. Zyskali przyjaciół, wciąż płatali figle, czasami rozmawiali
nawet z Remusem, który ich odwiedzał. Dziwnie było im patrzeć na przyjaciela
starszego o dwadzieścia lat. Szczególnie, że utrata przyjaciół miała na niego
znaczący wpływ. To tym bardziej zmotywowało Syriusza do szukania sposobu na
oparcie się eliksirowi zapomnienia. Wolne chwilę spędzał również na uwodzeniu
dziewcząt. James tymczasem poznawał Harrego i starał się, aby ten poznał jego.
Obaj wiedzieli, że to mogą być ich jedyne wspólne chwilę, nie licząc pierwszego
roku życia Harrego. Rogacz zaprzyjaźnił się również z Hermioną. Często wyciągał
ją z biblioteki na spacery, ona zaś poganiała go do nauki pomagając w pisaniu
esejów i powtarzając z nim materiał. Nie obywało się przy tym bez sprzeczek i
przekomarzaniu. Hermiona sama była zdziwiona jak dobrze czuje się w
towarzystwie Jamesa. On z kolei coraz częściej o niej myślał. Przy niej nie
spieszyło mu się z powrotem do swoich czasów.
- Rogaczu nie przesadzasz trochę? – zapytał Syriusz idąc z
Jamesem na śniadanie do Wielkiej Sali.
- O czym mówisz Łapo? – zapytał zadowolony James patrząc na
przyjaciela. Widząc jednak jego poważny wyraz twarzy, co zdarzało się naprawdę
rzadko, spoważniał.
- O Hermionie. Za bardzo się do niej zbliżasz. A jeśli coś
do ciebie poczuje? – zapytał zwalniając kroku, aby nie dotarli do Wielkiej Sali
przed zakończeniem ich rozmowy. Nie spodziewał się, że na jego słowa oczy
Jamesa wręcz rozbłysnął podekscytowaniem.
- Myślisz, że coś do mnie czuje? – zapytał zadowolony.
Syriusz złapał go za rękę, pociągnął do pierwszego lepszego pomieszczenia,
którym okazał się składzik na miotły i uderzył go w twarz.
- Opamiętaj się – warknął Black.
- Odbiło ci? – jęknął James łapiąc się za pulsujący nos, z
którego zaczęła cieknąć krew.
- Mi? Raczej tobie! James nie możesz zakochać się w
Hermionie. tobie przeznaczona jest Lily. Pamiętasz jeszcze o niej? Rude włosy,
zielone oczy? Marzysz o niej od tak dawna, a teraz dajesz sobie zawrócić w
głowie pierwszej lepszej – powiedział zły. James wściekły złapał go za szatę
potrząsając nim.
- Nie nazywaj jej pierwszą lepszą, bo ci przyłożę Łapo –
warknął.
- Właśnie o tym mówię – powiedział Syriusz łapiąc go za ręce
i odsuwając od siebie – Musisz ograniczyć z nią kontakty. To wspaniała
dziewczyna, ale nie dla ciebie. My w końcu wrócimy do naszych czasów. Ona tu zostanie.
Tutaj, gdzie jej miejsce. Z kolei ty zajmiesz się Lily i będziecie mieć
uroczego chłopca imieniem Harry. Chyba chcesz, aby się urodził, prawda? –
zapytał. James przygnębiony kiwnął głową.
- Oczywiście, że chcę – powiedział cicho. Syriusz położył dłonie
na jego ramionach zmuszając przyjaciela do spojrzenia na niego.
- Więc przestań przyjaźnić się z Hermioną dla dobra was
obojga – powiedział poważnie – I nie zmuszaj mnie już nigdy do bycia tym
poważnym – uśmiechnął się chcąc rozładować sytuację.
- Dzięki Łapo – powiedział James tuląc go. W tej właśnie
chwili drzwi składziku otworzyły się. Filch stanął jak wryty i zaczerwienił się
patrząc na tulących się po ciemku w składziku chłopców.
- Chodź pysiaczku – powiedział zadowolony Syriusz całując
Jamesa w policzek. Wiedział jak to musiało wyglądać, podobnie jak James, który
skrzywił się wściekły.
- Grabisz sobie Łapo – warknął wychodząc z nim i idąc do
Wielkiej Sali.
- I tak mnie kochasz – zaśmiał się siadając obok jego
dziewczyny tygodnia, czyli Parvati Patil. James pokręcił głową siadając na
swoje stałe miejsce, między Harrym, a Hermioną.
- James co ci się stało? – zapytała z troską Hermiona
wyjmując chusteczkę i wycierając jego krew z twarzy. Ten cofnął się z sykiem.
Zupełnie zapomniał o obolałym, po uderzeniu Syriusza, nosie.
- Nic – powiedział i odwrócił się do Hermiony plecami
rozmawiając z Harrym.
- Może jednak chodźmy do pielęgniarki – zaproponowała
Hermiona. Zdziwiła się kiedy James nie odpowiedział ignorując ją.
- Co ja takiego
zrobiłam? – pomyślała smutna spuszczając głowę na talerz. James zerknął na
nią czując ból na widok jej smutku. Widząc jednak baczne spojrzenie Harrego
powrócił do rozmowy o quidditchu.
******
Harry siedział przy kominku, tego samego dnia, patrząc na
ogień w kominku zamyślony. Ron, który cały czas do niego mówił, nie wytrzymał
szturchając go.
- Co? – zapytał Harry wyrwany z zamyślenia.
- Mówię do ciebie cały czas – warknął zirytowany Weasley.
Harry westchnął patrząc na niego.
- Wybacz. Zamyśliłem się – powiedział i zawahał się niepewny
czy może podzielić się swoimi wątpliwościami z Ronem.
- Ok, coś więcej powiesz czy mam wyciągać informacje siłą? –
zapytał zaciekawiony Weasley.
- Myślisz, że Hermione i Jamesa coś łączy? – zapytał cicho.
Ron zamrugał przetrawiając to co Harry właśnie mu powiedział i wybuchnął
głośnym śmiechem.
- Ty… Ty myślisz, że…. Ja nie mogę… Miona i Rogacz? –
zapytał rozbawiony Ron między nowymi salwami śmiechu. Potter odprężył się.
- Masz racje, zdawało mi się – uśmiechnął się.
- Oczywiście, że ci się zdawało. Jak mogłeś w ogóle wpaść na
coś tak absurdalnego? – zapytał rozbawiony.
- Zamknij się, zagrajmy lepiej w szachy – powiedział Harry
na co Ron przystanął z entuzjazmem.
******
Nie rozumiała czemu nagle zaczął ją unikać. Przyjaźnili się,
a od czasu, gdy miał rozwalony nos w Wielkiej Sali miesiąc temu, przestał z nią
rozmawiać. Skończyły się wspólne spacery, nauka, wygłupy i przekomarzania.
Brakowało jej tego i wiele razy próbowała nawiązać rozmowę, ale zawsze uciekał
wykręcając się umówionym spotkaniem.
- Syriusz masz chwilę? – zapytała wchodząc do jego
dormitorium. Widziała Jamesa na błoniach z Harrym, więc wiedziała, że im nie
przeszkodzi.
- Pewnie Miona, co jest? – zapytał z uśmiechem wskazując
jej, aby usiadła.
- Nie wiesz może o co chodzi Jamesowi? Unika mnie ostatnio –
powiedziała siadając na łóżku Jamesa.
- Nie, nic nie wiem. Może tęskni – powiedział wzruszając
ramionami i unikając jej wzroku.
- Za waszymi czasami? – zapytała ciepło, o tym nie
pomyślała. Syriusz pokręcił głową.
- Też, ale chodziło mi konkretnie o Lily. Może cię unika, bo
mu ją przypominasz. Jesteście do siebie podobne. Nie z wyglądu, ale z
charakteru. Zadziorne kujonie – zaśmiał się i spojrzał na zegarek – Cholera Miona,
spóźnię się na randkę. Mam nadzieję, że pomogłem. Na razie – powiedział z
uśmiechem i wyszedł zostawiając Hermionę samą.
- Więc byłam tylko
zastępczynią. Te wszystkie chwilę… Myślał wtedy o niej – pomyślała ze łzami
w oczach. Wytarła samotną łzę, która spłynęła jej po policzku i wyszła.
******
Zauważył, że nie próbowała już z nim porozmawiać. Powinien
się cieszyć, ale zamiast tego czuł tylko jeszcze większy ból. Nie wytrzymał
wstając z łóżka i ubierając się. Było już grubo po ciszy nocnej. Syriusza
obudził hałas jaki James zrobił zamykając szafę.
- Co ty wyprawiasz? – jęknął Black przykrywając głowę
poduszką.
- Idę do Hermiony – powiedział James wciągając przez głowę
koszulkę. Syriusz otworzył oczy już całkowicie rozbudzony siadając.
- Ty chyba nie mówisz poważnie. Nie możesz – powiedział
ostro.
- Dlaczego? Dlaczego niby nie mogę? – warknął patrząc na
przyjaciela wściekły.
- Jeśli dalej będziecie się spotykać to w końcu się w niej
zakochasz –powiedział zły Black wstając.
- Ja już się w niej zakochałem Łapo – powiedział James i
wyszedł. Syriusz jęknął opadając na łóżko. W tym czasie James wszedł do Pokoju
Wspólnego, który o tej porze był całkowicie pusty i od razu skierował się do
dormitorium dziewcząt. Kiedy wspinał się na górę schody pod jego stopami
zniknęły, a sam zleciał na dół.
- Cholerne schody – warknął wstając. Musiał się tam dostać.
Już miał biegnąć po miotłę Harrego i polecieć pod okno Hermiony, ale zdał sobie
sprawę, że nie wie które należało do niej. Jęknął sfrustrowany. Przywołał
pergamin i pióro, nabazgrał na nim „Pokój Wspólny. Teraz”, po czym pobiegł do
sowi arni. Niezadowolona z pory sówka dziobnęła go do krwi w palec, ale nie
przejął się tym.
- Hermiona Granger, dormitorium dziewcząt w wieży
Gryffindoru. Obudź ją, możesz odlecieć dopiero jak przeczyta wiadomość –
powiedział zdyszany. Sowa fuknęła, ale posłusznie poleciała. James biegiem
ruszył w drogę powrotną do Pokoju Wspólnego Gryfonów chcąc być przed Hermioną.
W momencie kiedy wchodził, Hermiona zeszła ze schodów zaspana w szlafroku.
- James? To od ciebie była ta wiadomość? Nie odzywasz się do
mnie od półtora miesiąca, a teraz budzisz mnie o drugiej w nocy? Odbiło ci? –
zapytała zaspana. James uśmiechnął się widząc jej półprzytomne spojrzenie,
włosy w nieładzie, krzywo związany szlafrok, który odsłaniał jej kawałek
ramienia i uświadomił sobie, że nigdy nie widział niczego piękniejszego.
- Kocham cię – powiedział szczęśliwy śmiejąc się. Hermiona
rozbudzona spojrzała na niego podejrzliwie.
- Przyznaj się, piłeś? – zapytała starając się zignorować
szaleńcze bicie serca na dźwięk tych dwóch magicznych słów.
- Kocham cię Miona i jestem szczęśliwy, że mogę ci to w
końcu powiedzieć. Nie wiem czy czujesz to samo, jeśli nie to pozwól mi być
blisko ciebie jako przyjaciel. Ale mam dość unikania cię, jeszcze jedna godzina
bez ciebie, a oszalałbym – powiedział szczerze. Usta Hermiony drgnęły w
uśmiechu kiedy do niego podchodziła.
- I dlatego obudziłeś mnie w środku nocy? Żeby nie oszaleć?
– zapytała patrząc mu w oczy.
-To też. I żeby wyznać ci swoje uczucia oraz poznać twoje.
Lubisz dręczyć facetów trzymając ich w niepewności? – zapytał uspokajając
oddech po biegu. Hermiona zaśmiała się cicho.
- Och tak, to moja ulubiona rozrywka – powiedziała
uśmiechnięta i spojrzała na jego krwawiący palec.
- Sowa była wyjątkowa wredna – wyjaśnił widząc, że zwróciła
uwagę na jego małą ranę. Kiwnęła głową w zrozumieniu.
- Nie była też zbyt miła, gdy mnie budziła – pożaliła się.
James zaśmiał się, brakowało mu rozmów z nią.
- Nie zwódź mnie, powiedz co czujesz, chociaż miałaby to być
i nienawiść – poprosił poważniejąc. Hermiona dotknęła jego policzka patrząc mu
w oczy.
- Nigdy nie mogłabym cię znienawidzić James. Kocham cię –
szepnęła ciepło. James szczęśliwy chciał ją pocałować, ale Miona odsunęła się
nie pozwalając mu na to.
- Jesteś miłością mojego życia James. Ale jesteś też ojcem
mojego najlepszego przyjaciela. Niedługo wrócisz do swoich czasów nawet o mnie
nie pamiętając, a ja zostanę ze złamanym sercem i świadomością, że w moich
czasach nie żyjesz. Nie mogę tak – powiedziała starając się powstrzymać szloch.
James załamany pokręcił głową.
- Nie, nie rób tego. Nie odsuwaj się, coś na to poradzimy.
Zostanę, albo Ty przeniesiesz się ze mną! – powiedział błagalnie, upadając
przed nią na kolana.
- James dobrze wiesz, że to niemożliwe. A nawet jeśli, to
musisz spłodzić Harrego – zapłakała odwracając głowę, aby tylko na niego nie
patrzeć.
- Nie odtrącaj mnie teraz kiedy w końcu cię znalazłem.
Czekałem na ciebie całe życie nawet o tym nie wiedząc – powiedział cicho z
bólem.
- Przykro mi – szepnęła i uciekła do swojego dormitorium
zostawiając Jamesa samego. Potter załamany podparł się rękoma o podłogę i z
okrzykiem uderzył pięścią w podłogę.
- To nie może się tak skończyć – szepnął, po czym wstał i
pobiegł do swojego dormitorium budząc przy tym ponownie Syriusza.
- Jak było? – zapytał zmęczony.
- Od jutra pomagam ci szukać sposobu na oparcie się
eliksirowi zapomnienia – warknął James ukrywając łzy. Syriusz dostrzegł je
jednak nic nie mówiąc tylko kiwając głową na znak zgody.
******
Nie wychodził z biblioteki wertując księgi w każdej wolnej
chwili. Korzystał nawet z Działu Ksiąg Zakazanych ukryty pod peleryną niewidką.
Myśl o tym, że mógłby zapomnieć o Hermionie oraz o tym co do niej czuje
napawała go przerażeniem i dodawała sił, aby szukać dalej. W końcu znalazł
eliksir, który mógł pomóc mu i Syriuszowi. Prawie natychmiast zaczęli zbierać
składniki, szczególnie, że Dumbledore powiedział, iż już niedługo będą mogli
wrócić do swoich czasów. Wiadomość ta załamała Jamesa. Zostało mu tak mało
chwil z Hermioną, a on musiał w dodatku zrobić eliksir, który do prostych nie
należał.
- Dumbledore powiedział, że na dniach wrócimy do naszych
czasów. Ile jeszcze eliksir będzie dochodził do siebie? – zapytał Syriusz
siedząc z Jamesem w łazience dziewcząt, inaczej nazywanej łazienka Jęczącej Marty.
Pomysł zaczerpnęli z opowieści Złotej Trójcy.
- Do jutra powinien się ustabilizować – powiedział James
zmniejszając ogień pod kociołkiem.
- Świetnie, więc idź do niej – powiedział Syriusz udając
zainteresowanie jednym ze składników. Potter zdziwiony spojrzał na przyjaciela.
- Łapo czy ja dobrze słyszę? Namawiasz mnie na spotkanie z
Hermioną? – zapytał zaskoczony.
- Musisz się pożegnać, bo nigdy byś sobie tego nie darował.
Idź zanim zmienię zdanie – powiedział uśmiechając się do przyjaciela. James
odwzajemnił uśmiech i nie potrzebując więcej zachęty poszedł szukać Hermiony.
Długo nie musiał tego robić, gdyż tak jak myślał, znalazł ją w bibliotece.
- Wiem, że mówiłem, iż lubię cię pomimo twojej fascynacji
zakurzonymi książkami, ale wydaje mi się, że wystawiasz moją sympatię na próbę
– powiedział z uśmiechem podchodząc do niej.
- James – powiedziała zarumieniona patrząc na niego i
zamykając książkę. Nie rozmawiali ze sobą odkąd wyznali co do siebie czują.
- Spokojnie, żadna ilość zakurzonych tomiszczy nie umniejszy
mojej miłości do ciebie – powiedział zadowolony nachylając się nad nią – Chodź,
idziemy na spacer – dodał łapiąc ją za rękę i pociągnął zaskoczoną Gryfonkę do
wyjścia.
- Słyszałam, że niedługo wracacie do swoich czasów –
powiedziała cicho, idąc z nim na błonia. James ścisnął się dłoń gładząc ją
kciukiem.
- To prawda – powiedział patrząc przed siebie.
- Będę za tobą naprawdę tęsknić – szepnęła ze łzami w
oczach.
- Proszę nie rób tego – poprosił patrząc na nią.
- Czego? – zapytała zdziwiona, pociągając nosem.
- Nie płacz, nie żegnaj się, przynajmniej nie w ten sposób.
Chcę, żeby nasze ostatnie chwile były pełne radości i śmiechu. Masz być
szczęśliwa – powiedział całując ją w czoło. Na twarzy Hermiony pojawił się
delikatny uśmiech.
- Przy tobie jestem szczęśliwa – zamruczała wdychając jego
zapach za którym tak tęskniła. Podobnie jak za jego dotykiem, spojrzeniem.
James zadrżał słysząc jej delikatny pomruk.
- Ta lwica chce mnie
wpędzić do grobu – pomyślał czując dreszcz podniecenia.
- W porządku? – zapytała Hermiona uśmiechnięta, widząc, że
się dziwnie spiął.
- Tak, po prostu chciałbym czegoś spróbować – powiedział
zatrzymując się.
- Czego? – zapytała zaciekawiona. James uśmiechnął się
nachylając nad nią.
- Czekałem na to tak długo, że dłużej już nie wytrzymam
–wyszeptał, po czym złączył ich usta w namiętnym, ale jednocześnie czułym
pocałunku. Hermiona zadrżała oddając pocałunek i wtuliła się w niego pragnąc,
aby ten już nigdy jej nie puszczał.
******
Trzy dni później nadszedł czas powrotu. James pożegnał się z
Ronem, następnie Harrym i rozejrzał się za Hermioną. Nie przyszła. Domyślał
się, że to musiało być dla niej ciężkie, ale chciał ją zobaczyć po raz ostatni.
- Gotowi panowie? – zapytał Dumbledore podając im fiolki z
eliksirem. Eliksir zapomnienia, który i tak miał na nich nie zadziałać.
- Oczywiście profesorze – powiedział Syriusz pijąc swoją
dawkę eliksiru zapomnienia. Uśmiechnął się nieznacznie do Jamesa na znak, że
nie zadziałał. Potter uspokojony tym faktem wypił swoją dawkę.
- Cóż. Żegnajcie i jednocześnie do zobaczenia – mrugnął do
nich figlarnie Dumbledore. James rozejrzał się po raz ostatni, ale Hermiony
nigdzie nie było. Albus przewiesił zmieniacz czasu, aby objął zarówno Jamesa
jak i Syriusza. Black przekręcił klepsydrą dwa razy, po czym zaczęli znikać.
Ostatnie co James zobaczył to zdyszana Hermiona wbiegająca do gabinetu
dyrektora.
******
Nie potrafił odnaleźć się po powrocie. Wciąż myślał o
Hermionie, tęsknił za nią i jedyne czego pragnął to znaleźć się w jej czasach.
Syriusz powiedział o wszystkim Remusowi. Całą trójką zgodnie ustalili, że
przyszłość nie może tak wyglądać, nie mogli do tego dopuścić. Nie powiedzieli o
niczym Dumbledorowi, wiedzieli, że nie pozwoliłby im na zmianę tego co ma się
wydarzyć.
James nie potrafił związać się z Lily. Czuł jakby zdradzał
Hermionę, zresztą uczucia do młodej Evans całkowicie zniknęły. Gdy Huncwoci
skończyli szkołę rzucił na Lily czar, który pomagał bezpłodnym parą. Zaklęcie
pomogło zapłodnić Lily jego nasieniem bez zbliżenia cielesnego. Sama Lily nie
miała o niczym pojęcia. Kiedy odkryła, że jest w ciąży załamała się. Dopiero co
zaczęła pracę w Ministerstwie Magii, zaczęła nowy związek. James ustalił z nią,
że kiedy dziecko przyjdzie na świat zajmie się nim, a Lily nie będzie musiała
brać udziału w jego życiu. I tak się stało. Dziewięć miesięcy później na świat
przyszedł Harry James Potter.
Cała przyszłość uległa zmianie. Chłopcem-który-przeżył
został Neville Longbottom, zaś Harry prowadził normalne, szczęśliwe życie.
Peter nigdy nie został strażnikiem tajemnicy, a Syriusz nie miał za co zostać
osadzony w Azkabanie.
Nim James się obejrzał Harry dostał list z Hogwartu. To był
ten moment. Mógł zobaczyć Hermionę. Odprowadził syna na peron, rozglądając się
za charakterystyczna burzą brązowych włosów. Uśmiechnął się czule zauważając
ją. Była słodką jedenastoletnią dziewczynką, która właśnie żegnała się z
rodzicami. Przytulił syna na pożegnanie, a gdy się wyprostował młodej panny
Granger już nie było.
Przez następnych parę lat mógł liczyć tylko na te chwilę.
Widział ją na peronie, gdy odjeżdżała do Hogwartu, wracała na święta, wakacje.
Z każdym rokiem stawała się coraz piękniejszą kobietą, a jego miłość do niej
rosła.
Tego roku Harry skończył szkołę. James pozwolił mu zaprosić
paru przyjaciół na wakacje. Jak się spodziewał przyjechała Hermiona, Ron oraz
Neville, którego nie miał okazji poznać. Całą siłą woli starał się nie
przytulić i ucałować kobiety, która nieświadomie skradła mu serce.
Czuł się jakby znów miał szesnaście lat. Powróciły rozmowy i
wygłupy. Wiedział, że jest sporo od niej starszy, ale nie zauważył, aby
przeszkadzały jej jego zaloty. Wręcz przeciwnie, wydawała się szczęśliwa z powodu
jego uwagi.
Wieczorem wziął ją na spacer po lesie. Harry zauważył, że
między jego ojcem, a najlepszą przyjaciółką coś się dzieje. Nie robił jednak
wyrzutów ojcu, uważał, ze po tylu latach spędzonych w samotności jego ojciec
zasługuje w końcu na szczęście.
- Mam wrażenie jakbym znała cię już wcześniej – powiedziała
Hermiona zerkając na Jamesa z uśmiechem. Potter zaśmiał się słysząc to.
- Może tak było – powiedział łapiąc ją za dłoń i splatając
jej palce ze swoimi. Hermiona zarumieniła się patrząc na ich złączone dłonie.
James drugą ręką złapał ją delikatnie za podbródek unosząc jej głowę do góry,
aby spojrzała na niego. Bez ostrzeżenia pocałował ją stęskniony, zatracając się
w pocałunku podobnie jak Hermiona.
- Czekałem na tę chwile dwadzieścia lat – wyszeptał patrząc
jej w oczy.
- Co? – zapytała zaskoczona na co James zaśmiał się tylko.
- Nie ważne. Powiedzmy, że mam gdzieś przeznaczenie. Stawiam
na miłość –uśmiechnął się zawadiacko. Hermiona nic nie rozumiejąc zaśmiała się.
Był dziwny, ale między innymi to w nim pokochała.
******
- Mówię Ci Harry, że urodzę ci brata, nie siostrę – spierała
się świeżo upieczona Pani Potter.
- A ja ci mówię, że się mylisz. To będzie dziewczynka.
Zawsze chciałem mieć siostrę – upierał się wskazując na jej lekko wypukły brzuszek.
Hermiona zirytowana przewróciła oczami.
- Wiem lepiej, nie kłóć się z macochą – powiedziała
rozbawiona, na co Harry zaśmiał się głośno. James uśmiechnął się przyglądając
synowi i żonie. Jego życie zmieniło się diametralnie. W końcu miał przy sobie
ukochaną kobietę, syna oraz drugie dziecko w drodze. Cieszył się, że nie
posłuchali z Syriuszem Albusa i zmienili przyszłość mając w poważaniu ich
prawdziwe przeznaczenie. Oni wybrali wolną wolę i nawet przez chwilę żaden z
nich nie pożałował swojej decyzji.
Niech żyje HG/JP (jakkolwiek ten pairing się nazywa, osobiście preferuję nazwę Jamione)! Muszę przyznać, że jest to moja druga ulubiona para, zaraz po Sirmione, oczywiście.Podobał mi się fragment ze schowkiem na miotły, ten w którym wszedł Filch. Ciekawy sposób poradzenia sobie z powstaniem Harry'ego; aczkolwiek nie sądzę, żeby Lily całkowicie wycofała się z życia syna, częściowo - możliwe, w pełni - wątpię.
OdpowiedzUsuńCo do całości miniaturki... fajna :)
Pozdrawiam, Monemi :)
Kolejna cudowna miniaturka *.* tak miło i szybko się ją czytało, a do tego byłam bardzo ciekawa jak się skończy, ale w życiu nie pomyślałabym że tak xD czekam niecierpliwie na kolejną miniaturkę i życzę powodzenia na egzaminach :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xox
Przeczytałam dzisiaj wszystkie Twoje miniaturki, wszystkie są genialne, jednak to właśnie ta najbardziej skradła moje serce :D W życiu nie pomyślałabym, że spodoba mi się parring inny niż Dramione, a tym bardziej Hermiony i Jamesa, ale jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich prac. Ta miniaturka jest naprawdę niesamowita, od dawna szukałam jakiegoś bloga z ciekawymi miniaturkami, aż w końcu pojawiłaś się Ty i chwała za to Merlinowi! Świetny styl, zabawne sytuacje i dialogi, ciekawa fabuła - jestem zdecydowanie na tak! Od teraz będę regularnie odwiedzała Twój blog, gdyż prace, które tu wstawiasz to prawdziwe perełki :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny, abyś jak najszybciej uraczyła nas kolejną świetną pracą :D
Pozdrawiam
Olix
Przez Ciebie teraz szukam wszędzie wszystkiego o paringu Jamione!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że coś w świecie harry' ego pottera może mnie jeszcze zaskoczyć. Dziękuję, że udowodniłaś mi, że się mylę.